Nowe prognozy WHO są określane przez ekspertów jako „pesymistyczne", choć bardziej odpowiednie słowo to przerażające. Jak dotąd w Gwinei, Sierra Leone i Liberii zmarło z powodu wirusa Ebola nieco ponad 2800 ludzi. To tylko przypadki oficjalnie potwierdzone przez WHO.

Te trzy kraje są najbardziej dotknięte epidemią gorączki krwotocznej. W Nigerii sytuacja jest opanowana — pocieszają eksperci. Ale dostępne dane ukazują inną prawidłowość. Na początku epidemii umierało 50-60 proc. zakażonych. Nowe dane są bardzo niepokojące — śmiertelność z powodu gorączki krwotocznej wywołanej przez wirusa sięga 70 proc.

Według prognoz WHO (opisuje je „New England Journal of Medicine") za miesiąc trzeba liczyć się z 20 tys. nowych pacjentów. Za to według ekspertów amerykańskiej CDC (Centers for Disease Control and Prevention) granica 20 tys. przypadków zostanie przekroczona jeszcze w tym miesiącu. W styczniu przyszłego roku zakażonych będzie prawie 1,5 miliona ludzi. Dwóch na trzech umrze.

Eksperci podkreślają, że czarny scenariusz sprawdzi się, o ile nie zostaną podjęte dodatkowe kroki w celu zahamowania epidemii. Jednym z takich działań jest przyspieszenie wprowadzenia do użytku leków mogących pokonać wirusa Ebola. Lek ZMapp, który dotąd otrzymało zaledwie kilku zakażonych — i okazał się on skuteczny — ma trafić wreszcie do zachodniej Afryki. To również na razie tylko program testowy. Pacjenci otrzymają leczenie dopiero w listopadzie. Co oznacza, że ci, którym ma szanse pomóc jeszcze nawet się nie zakazili.