Spór o transgeniczne rośliny dzieli świat

Ministrowie rolnictwa krajów Unii Europejskiej nie doszli do porozumienia w sprawie upraw kukurydzy i ziemniaków zmodyfikowanych genetycznie: nie zabronili ani nie zezwolili. Problem więc pozostał i trzeba go będzie rozwiązać

Aktualizacja: 20.02.2008 04:29 Publikacja: 20.02.2008 04:28

Spór o transgeniczne rośliny dzieli świat

Foto: AP

Na całym świecie upraw różnych roślin transgenicznych przybywa. W porównaniu z 2006 rokiem na świecie w ubiegłym roku powierzchnia upraw roślin zmodyfikowanych genetycznie wzrosła o 12 proc. i osiągnęła ponad 114 milionów hektarów. Największy areał zajmuje soja odporna na herbicydy, której odmiany genetycznie modyfikowane stanowią 60 proc. wszystkich upraw.

Dane takie podała ISAAA (International Service for the Acquisition of Agri-biotech Applications). Raporty ISAAA ukazują się co roku, przez naukowców uważane są za wiarygodne; tegoroczny raport sfinansowała Fundacja Rockefellera. W roku 2007 rośliny transgeniczne uprawiano w 23 krajach. W tej dziedzinie przodują: Stany Zjednoczone, Argentyna, Brazylia, Kanada, Indie, Chiny (jedynym krajem afrykańskim jest Republika Południowej Afryki).

Technologia roślin modyfikowanych genetycznie to nie tylko problem krajów bogatych i rozwiniętych. Zwolennicy organizmów genetycznie zmodyfikowanych (GMO) przedstawiają ją jako nadzieję dla całej ludzkości, a w największym stopniu dla biednych obszarów naszego globu, gdzie przyczyni się do zlikwidowania głodu i chorób nękających miliony ludzi (szczepionki, przeciwciała w roślinach itp.).

Z GMO wiązane są duże nadzieje na produkcję tanich leków oraz półproduktów spożywczych i farmaceutycznych i – co się z tym wiąże – zlikwidowanie epidemii nękających najuboższe rejony świata.

Planiści prognozują, że dzięki GMO możliwe będzie zasiedlenie jałowych dziś terenów na naszej planecie, co miałoby ogromne znaczenie, ponieważ populacja Ziemi nieustannie rośnie i zaczyna brakować terenów rolnych. Dlatego nie powinno dziwić, że tendencja wzrostowa utrzymuje się od kilkunastu lat, nie widać oznak zastoju w tej dziedzinie. Z tego powodu firmy produkujące nasiona intensywnie pracują nad nowymi odmianami roślin zmodyfikowanych genetycznie przeznaczonych do uprawy i nad nowymi technologiami przetwórstwa takich roślin na żywność i pasze. GMO w produktach spożywczych to nie pieśń przyszłości, ale już dzień powszedni. Mięsa wołowe, wieprzowe, drobiowe, spożywane na co dzień w wielu krajach UE pochodzą ze zwierząt żywionych już dziś paszami z transgenicznej kukurydzy czy soi. Ponieważ w krajach UE obowiązuje zasada wolności handlu, pożywienie takie trafia również do Polski. Poza tym Polska jest wśród państw, na terytorium których istnieją takie uprawy, ale nasz rząd opowiedział się za zakazem upraw GMO oraz zakazem stosowania roślin GMO w paszach dla zwierząt hodowlanych. Zakaz nie wejdzie w życie przed sierpniem.

Problemy legislacyjne dotyczące GMO mają już teraz bardzo konkretny, praktyczny wymiar. W USA zatwierdzanie nowych odmian GMO trwa 15 miesięcy, w UE ponad 30. Ta rozbieżność może spowodować, że w UE zabraknie niezbędnych komponentów paszowych importowanych z USA i Kanady. Na przykład Polska importuje rocznie około 2 mln ton śruty sojowej, w większości genetycznie modyfikowanej. Obecnie nie ma tańszego substytutu białkowego. Jest to podstawowy surowiec paszowy na całym świecie. Czy zrezygnować z niego, mimo że nie wiadomo, czym go zastąpić?

W debacie o GMO biorą udział naukowcy, ekolodzy, bioetycy, technolodzy, rolnicy i konsumenci. Debata nie zakończy się szybko. Trudno przewidzieć, do czego doprowadzi – czy nastąpią ostateczne rozstrzygnięcia (zezwolenie na uprawę lub zakaz), czy raczej dyskusja będzie się ciągnąć latami, tak jak w przypadku sporu o energię nuklearną. Na razie jej konkretnym efektem jest wprowadzenie przez UE zasady odpowiedniego oznakowania produktów; na opakowaniu musi być informacja, że w środku mieści się produkt, który zawiera więcej niż 0,9 proc. składników modyfikowanych genetycznie.

Dlaczego „tak” dla GMO? Podstawowa odpowiedź brzmi: Nie ma wiarygodnych, powtarzalnych danych naukowych wskazujących na zagrożenie inne niż przy stosowaniu standardowych procedur. GMO ma zaś podstawowe znaczenie dla rozwoju biogospodarki, a zatem systemu opartego na surowcach odnawialnych i wiedzy.

Wiele wątpliwości i obaw dotyczących wykorzystywania GMO w rolnictwie i produkcji żywności wynika z braku wiedzy o istocie nowych, innowacyjnych technologii. Nieporozumieniem jest przekonanie, że wprowadzanie zmian w genetycznym kodzie organizmów stało się możliwe dopiero dzięki metodom biologii molekularnej, a także, iż zmiany zapisu genetycznego są czymś nowym, dotychczas niestosowanym. W rzeczywistości od zarania dziejów w rolnictwie modyfikacje genetyczne były podstawą udomowiania roślin. Nowością metod inżynierii genetycznej jest sposób wprowadzania zmian w zapisie genetycznym organizmów, a nie sam fakt dokonywania tych zmian. Te nowe osiągnięcia są najsurowiej nadzorowane przez laboratoria kontrolne. Pod względem potencjalnych zagrożeń dla środowiska między odmianami transgenicznymi a introdukcją nowych gatunków z odmiennych ekosystemów nie ma zasadniczej różnicy. Jednak w przypadku roślin transgenicznych ich znaczny stopień udomowienia, a tym samym ograniczone możliwości utrzymania się w środowisku, znacznie zmniejsza ryzyko tych zagrożeń w porównaniu z tak zwanymi gatunkami inwazyjnymi.

Komisja Europejska prowadziła prace nad efektami GMO dla człowieka i środowiska przez wiele lat (zrealizowano 81 projektów badawczych w latach 1998 – 2003 kosztem ponad 500 mln euro). Europejski Urząd Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) prowadzi ciągły nadzór, European Joint Research Center nadzoruje sieć laboratoriów kontrolnych GMO. Zastosowanie genetycznie zmodyfikowanych organizmów stwarza bezcenną możliwość pozyskiwania nowych leków (np. hormonów), bioremediacji środowiska (usuwania zanieczyszczeń ropopochodnych z gleby i wód), pozyskiwania tańszej energii (np. biopaliwa) oraz tańszych i wręcz nowych materiałów. Nie wolno nam zrezygnować z innowacyjnych technologii tylko dlatego, że z badań opinii publicznej wynika, iż jest ona niechętna transgenicznym roślinom.

—not. k. k.

Każdy organizm żyje w ramach ekosystemu, dostosowuje się do niego. Na przykład w glebie koegzystują bakterie, grzyby, pleśń, uzupełniają się, panują między nimi wzajemne zależności. To mikrokosmos wytworzony przez miliony lat. Z gleby wyrastają rośliny – kolejny mikrokosmos. Ten z kolei ma współzależności ze światem owadów, gadów, ptaków, ssaków. Rośliny GMO dezorganizują te mikroświaty w sposób, jakiego nauka jeszcze nie poznała. Naukowiec ma za zadanie wyhodować soję odporną na pestycydy. Robi to. Wtedy na polu rośnie sama soja. A jeśli korzystają z tego pola pszczoły – giną, tak jak to jest w USA i Europie Zachodniej.

Pożądane są rośliny uprawne odporne na herbicydy. Udaje się je wyhodować. Ale wówczas one same stają się superchwastem, trudnym do opanowania. W rezultacie modyfikacji genetycznych człowiek zjada pestycydy wbudowane w rośliny. Pestycydy w każdej innej postaci muszą mieć certyfikaty, muszą być dopuszczone do sprzedaży. Ale nie w tym przypadku. Modyfikowanie genetyczne ogórków, pomidorów, sałaty itp. polega, najogólniej mówiąc, na wprowadzaniu do nich jakiegoś genu. Niestety, nie wiadomo, czy nie spowoduje to pojawienia się jakiejś nowej, nieistniejącej wcześniej toksyny, alergenu. Nauka jest teraz w nieco podobnej sytuacji do tej z XIX wieku, gdy rozpoczynano badania bakterii. Ale wtedy badano organizmy i substancje istniejące od milionów lat, a teraz zaczynamy badać nowe, wytworzone kilka lat temu białka, jeszcze niesprawdzone w przyrodzie. Dziś oparta na dawnej wiedzy inżynieria genetyczna może tworzyć białka budzące lub usypiające geny – ale czy je usypia, czy budzi, nie wiadomo. I nie wiadomo, jaki to odniesie skutek. Bywa, że w celu ratowania życia ludziom z chorą trzustką podaje się preparaty ze zmodyfikowanymi genetycznie bakteriami. Nawet jeśli to się nie uda – nikt do nikogo nie może mieć pretensji, gdyż tacy ludzie i tak by umarli. Ale czy jest to sposób postępowania uzasadniony w innych przypadkach?

I jeszcze jedno: modyfikowanie genetyczne roślin – wiadomo to na pewno o soi – może prowadzić, poprzez wiele ogniw, w niektórych warunkach do odporności na antybiotyki. Ten problem w medycynie jest dobrze znany.

—not. k. k

Na całym świecie upraw różnych roślin transgenicznych przybywa. W porównaniu z 2006 rokiem na świecie w ubiegłym roku powierzchnia upraw roślin zmodyfikowanych genetycznie wzrosła o 12 proc. i osiągnęła ponad 114 milionów hektarów. Największy areał zajmuje soja odporna na herbicydy, której odmiany genetycznie modyfikowane stanowią 60 proc. wszystkich upraw.

Dane takie podała ISAAA (International Service for the Acquisition of Agri-biotech Applications). Raporty ISAAA ukazują się co roku, przez naukowców uważane są za wiarygodne; tegoroczny raport sfinansowała Fundacja Rockefellera. W roku 2007 rośliny transgeniczne uprawiano w 23 krajach. W tej dziedzinie przodują: Stany Zjednoczone, Argentyna, Brazylia, Kanada, Indie, Chiny (jedynym krajem afrykańskim jest Republika Południowej Afryki).

Pozostało 91% artykułu
Nauka
Najkrótszy dzień i najdłuższa noc w 2024 roku. Kiedy wypada przesilenie zimowe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Pełnia Księżyca w grudniu. Zimny Księżyc będzie wyjątkowy, bo trwa wielkie przesilenie księżycowe
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku