Zaczyna się niewinnie. Zwykła krostka, infekcja naskórka. Potem pojawia się kaszel, a lekarz diagnozuje zapalenie płuc. Po kolejnych czterech dniach pacjent... umiera.
W ten właśnie sposób wyglądał przebieg choroby u 24 Amerykanów, którzy zarazili się gronkowcem złocistym, a konkretnie jego najbardziej zjadliwym, opornym na antybiotyki szczepem MRSA (Methicillinresistant staphylococcus aureus). Osoby, które zachorowały i zmarły na przełomie 2006 i 2007 roku, były młode (średnia wieku 16 lat) i przeważnie cieszyły się dobrym zdrowiem. Badania wykazały także, że te spośród nich, które przechodziły akurat grypę, były dwa razy bardziej narażone na zgon z powodu zakażenia gronkowcem.
Bakteria normalnie bytuje na skórze i śluzówkach ok. 30 proc. ludzi, nie robiąc im krzywdy. Jednak szczep MRSA to zabójca, który może wywołać m.in. sepsę i zapalenie płuc.
Brytyjscy naukowcy z Welsh School of Pharmacy odkryli właśnie, że bakteria znalazła sobie doskonały środek transportu w postaci chusteczek, którymi przeciera się sprzęt szpitalny. Gronkowiec dzięki ręcznikom podbija kolejne terytoria, przenoszony np. z ramy szpitalnego łóżka na stolik nocny w sąsiedniej sali. Takie praktyki to, niestety, powszechne zjawisko nie tylko w naszych szpitalach. Okazuje się, że chusteczki nasączone środkiem bakteriobójczym dobrze zdejmują drobnoustroje z pierwszej czyszczonej powierzchni, ale nie powodują śmierci mikrobów. Te, które przeżywają, są roznoszone dalej