Magnesy – wielkości milionowej części milimetra – pod wpływem zewnętrznego pola magnetycznego można łatwo wprowadzić do otoczenia tkanek nowotworowych. Potem pole to zostaje wzmocnione, co powoduje rozgrzanie nanocząstki i zabicie chorych komórek. Zdrowe pozostają w nienaruszonym stanie.
Najbliżej wprowadzenia tej metody jest firma MagForce Nanotechnologies z Berlina, która jako jedyna przeprowadzała badania kliniczne na ludziach.
Naukowcy chcą wykorzystać fakt, że w rozgrzanych komórkach skuteczniej działają leki przeciwnowotworowe, i starają się tak zaprojektować nanomagnesy, aby spełniały podwójną funkcję – dostarczały leki bezpośrednio do nowotworu i rozgrzewały go. Dzięki przyłożeniu pola magnetycznego w rejonie zmian nowotworowych przetransportowanie leku namagnesowanymi cząstkami jest bardzo precyzyjne. Zmniejsza to szansę zatrucia zdrowych komórek, co jest główną wadą konwencjonalnych terapii.
Kilka lat temu podobną metodę opracowali amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu w Stanford. Jednak zamiast nanomagnesów zastosowali nanorurki węglowe, wprowadzane bezpośrednio do chorych tkanek. Rozgrzewali je za pomocą światła emitowanego przez laser.
Nanomagnesy mają jednak więcej zalet – wprowadzenie ich do organizmu jest mniej inwazyjne. Ponadto mogą służyć jako czynnik kontrastowy dla rezonansu magnetycznego, ułatwiając w ten sposób wykrycie nowotworu.