[b]Rz: Większość chorych na POChP trafia do lekarza, kiedy pojawiają się duszności przy wysiłku, które utrudniają funkcjonowanie. Niestety, na skuteczną pomoc jest już za późno, bo choroba drzemie w organizmie od wielu lat. Dlaczego chorzy tak późno szukają pomocy u specjalistów?[/b]
[b]dr. Wojciech Lubiński:[/b] Uważam, że podstawową przyczyną późnego rozpoznania jest niski stan wiedzy o chorobie. Według badań OBOP tylko 6 proc. Polaków zna termin POChP, a większość myli chorobę z astmą. Kolejną przyczyną późnego rozpoznania jest podstępny przebieg. Pierwszym jej objawem jest kaszel najczęściej połączony z odpluwaniem nadmiernej ilości wydzieliny oskrzelowej szczególnie w godzinach porannych. Pamiętajmy, że choroba rozwija się przede wszystkim u palących papierosy, a oni kaszel lekceważą i uważają, że jest konsekwencją palenia, a nie objawem groźnej, śmiertelnej choroby, która zaczyna się u nich rozwijać. Kolejnym objawem jest duszność, która początkowo występuje jedynie podczas dużych wysiłków. Ten sygnał rozwijającej się choroby chorzy również lekceważą, ponieważ uważają, że zmniejszenie tolerancji wysiłku jest konsekwencją starzenia lub zwiększenia masy ciała. W efekcie do lekarza trafiają chorzy, u których duszność występuje po niewielkich wysiłkach, np. podbiegnięciu do autobusu czy wejściu na pierwsze piętro. Niestety wówczas zazwyczaj ok. 50 proc. rezerw oddechowych płuc jest już bezpowrotnie zniszczona. Dlatego chorych na POChP należy aktywnie poszukiwać i rozpoznawać chorobę wcześnie. Można to zrobić za pomocą prostego badania, jakim jest spirometria. Zaburzenia przepływu powietrza przez oskrzela typowe dla POChP można stwierdzić wiele lat przed pojawieniem się objawów niepokojących chorego.
[b]POChP jest chorobą nieuleczalną. Uszkodzone pęcherzyki płucne nigdy nie będą już pracować – odpowiednim leczeniem można jedynie spowolnić przebieg choroby i łagodzić jej objawy. Jak wygląda terapia?[/b]
Zmodyfikowana w 2006 roku definicja POChP daje nadzieję zarówno chorym, jak i lekarzom, poprzez zaakcentowanie, że POChP to choroba, która poddaje się prewencji i leczeniu. O ile zagadnienia związane z prewencją są oczywiste i powszechnie wiadomo, że zaprzestanie palenia jest podstawowym elementem przyczyniającym się do zmniejszenia, a nawet zahamowania postępu choroby w każdym stopniu zaawansowania, to twierdzenie, że choroba poddaje się leczeniu, wydaje się większości lekarzy nieco abstrakcyjne i oparte na fakcie, że jak dotychczas nie dysponujemy lekiem, który powodowałby odnowienie uszkodzonych przez dym tytoniowy pęcherzyków płucnych. Tego typu myślenie prawdopodobnie w przyszłości będzie trzeba zweryfikować szczególnie w świetle prezentowanych trzy tygodnie temu w Berlinie podczas zjazdu Europejskiego Towarzystwa Oddechowego badań. Wynika z nich, że jeśli regularne leczenie (lekiem rozszerzającym oskrzela, w tym przypadku cholinolitykiem) rozpoczniemy wcześnie, już w umiarkowanej postaci choroby, to uzyskamy istotne zmniejszenie tempa spadku sprawności wentylacyjnej płuc, a więc postępu choroby. Dodatkowo modyfikacja naturalnego przebiegu POChP u każdego chorego jest możliwa głównie przez zmniejszenie częstości zaostrzeń i kontrolę głównego objawu, jakim jest duszność, co pozwala zwiększyć aktywność fizyczną chorych. Aby ten cel osiągnąć, stosujemy u chorych na POChP głównie leki rozszerzające oskrzela, a dodatkowo w cięższych postaciach steroidy, czyli leki przeciwzapalne (hamujące naturalne procesy związane z odpornością).
Niezwykle ważnymi elementami leczenia chorych jest rehabilitacja, ale niezwiązana z klinikami, oddziałem czy koniecznością wynajmowania rehabilitanta, a jedynie regularnymi spacerami lub jazdą na rowerze stacjonarnym. Regularny wysiłek fizyczny może zwiększyć o 50 proc. skuteczność stosowanych leków. Poza tym niezwykle istotna jest domowa tlenoterapia stosowana w przypadkach bardziej zaawansowanych, której dostępność jest w Polsce coraz większa.