Komórki macierzyste potrafią nie tylko leczyć, ale również zabijać. Taką zdolność posiada charakterystyczny ich rodzaj: komórki rakowe. Wykryto je po raz pierwszy w 1997 roku w białaczce. Następnie udało się je zidentyfikować w nowotworze prostaty, piersi i jelita. Naukowcy uznali, że są źródłem rozwoju choroby i jej złośliwości. To rakowe komórki macierzyste miały odpowiadać za tworzenie się i rozprzestrzenianie guzów. Pojawiła się więc teoria, że ich unicestwienie może się okazać najskuteczniejszą metodą walki z rakiem. Tym bardziej że jest ich w guzach stosunkowo niewiele. Po co zabijać wszystkie rakowe komórki w organizmie chorego, kiedy można zniszczyć tylko małą ich część. Z nowatorską terapią wiązano duże nadzieje.
Niestety, okazało się, że nie jest tak doskonała, jak to się dotychczas wydawało. Dowiodły tego badania przeprowadzone przez uczonych z Univeristy of Michigan pracujących pod kierownictwem Seana Morrisona. Donosi o nich najnowsze wydanie „Nature”.
Amerykańscy naukowcy skupili się na badaniu czerniaka, jednej z najbardziej śmiertelnych odmian nowotworu skóry. Rocznie zabija ona ponad 8 tys. mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Swój eksperyment przeprowadzili na myszach. Polegał on na wszczepianiu zwierzętom rakowych komórek pochodzących od 12 pacjentów.
Do tej pory uczeni szacowali, że zaledwie jedna na milion komórek czerniaka ma zdolności podobne do komórek macierzystych. Co oznacza, że może rozprzestrzeniać się po organizmie, skutkując rozwojem nowych guzów. Po ulepszeniu laboratoryjnych testów, które stały się tym samym bardziej czułe, okazało się, jak bardzo naukowcy się mylili.
Aż jedna czwarta wszystkich komórek czerniaka wszczepionych myszom zaowocowała rozwojem guzów. A to oznacza, że rakowe komórki macierzyste w przypadku tego typu nowotworu nie występują rzadko. Wprost przeciwnie, są powszechne.