O tym wiedzą wszyscy rodzice: rotawirusów trzeba unikać jak ognia, bo wywołują gwałtowne biegunki i wymioty u dzieci, a w dodatku są piekielnie zaraźliwe. Wystarcza do tego 10 – 100 cząsteczek wirusa, podczas gdy chory wydala miliony z kałem.
Nowe dane z testów klinicznych dowiodły, że szczepionka przeciw tym zjadliwym mikrobom zapobiega groźnym dla życia powikłaniom. To wystarczy, by wciągnąć ją na listę szczepień obowiązkowych – uważa Światowa Organizacja Zdrowia (WHO).
Badania epidemiologiczne pokazują, że tym typem drobnoustroju zostaje zakażony każdy młody człowiek przed piątym rokiem życia. Ponieważ objawy przez niego wywoływane często prowadzą do odwodnienia, u wielu niemowląt kończy się to pobytem w szpitalu. Dorośli przechodzą takie zakażenie dużo łagodniej. Wedle szacunków WHO rotawirusy odpowiadają co roku za 500 tys. zgonów i 2 mln hospitalizacji dzieci na świecie.
Aż 85 proc. zgonów wywołanych rotawirusami odnotowuje się w biednych krajach azjatyckich i afrykańskich. Z tego powodu w RPA i Malawi Globalny Sojusz na rzecz Szczepionek i Szczepień wraz z firmą GlaxoSmithKline, producentem antyrotawirusowej szczepionki, przeprowadziły badania kliniczne dotyczące skuteczności szczepień. Okazało się, że udało im się wyeliminować niemal do zera przypadki biegunek o bardzo ostrym przebiegu.
Eksperci z WHO na tej podstawie uznali, że należy wprowadzić rutynowe szczepienia przede wszystkim dla dzieci z krajów Trzeciego Świata.