To przełom w badaniach genetycznych zarodków, mogący sprawić, że efektywność procedur zapłodnienia in vitro będzie znacznie wyższa. Jak twierdzi prof. Alan Handyside z London’s Bridge Centre, opracowany przez niego test pozwoli na identyfikacje praktycznie każdego z ponad 15 tys. różnych znanych defektów genetycznych. Pierwsze eksperymenty z udziałem kilku rodzin mówią o niemal 100 proc. skuteczności wykrywania mutacji, które prowadzą do chorób dzieci. Metoda ta (tzw. karyomapping) jest również znacznie szybsza niż dotychczas wykorzystywane. Analiza trwa mniej więcej trzy dni zamiast obecnych kilku tygodni.
Co najważniejsze, naukowcy nie muszą określać z góry jakiej mutacji szukają — test wykrywa wszelkie defekty — zapewnia jego twórca. Procedura ma kosztować w Wielkiej Brytanii ok. 2,5 tys. funtów.
Najważniejszym zastosowaniem dla takiego testu będzie badanie zarodków powstałych w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego. Umożliwi on m.in. sprawdzenie, czy konkretny wszczepiany matce zarodek będzie miał szanse na poprawny rozwój, a dziecko — na przeżycie.
Prof. Handyside przyznał, że nową metodę przetestowano pięć przekazanych do badań przez rodziców zarodków. Wykryto u nich geny odpowiadające za mukowiscydozę (jedna z najczęściej występujących chorób genetycznych), a także poważne uszkodzenia chromosomów, które oznaczały, że zarodki i tak nie mogłyby się normalnie rozwijać. Ten sam test może również wykryć na przykład genetyczne czynniki autyzmu. Szczegółowe wyniki brytyjski zespół przedstawił podczas kongresu Europejskiego Towarzystwa Rozdrodu Człowieka i Embriologii w Amsterdamie.
Naukowcy obawiają się jednak, że ta technika będzie wykorzystywana niezgodnie z przeznaczeniem. Można bowiem będzie wykryć zmiany, które nie są groźne dla życia czy prawidłowego rozwoju dziecka. Innymi słowy — nie tak bardzo poważne. — Źródłem potencjalnej krytyki może być fakt, że wykrywamy w ten sposób wszelkie zmiany zarodków — przyznaje prof. Handyside.