Połączenie nowoczesnych metod badania mózgu i jak najwcześniej rozpoczynanych ćwiczeń pozwala skutecznie leczyć zaburzenia czytania u nawet 90 proc. dzieci. Co więcej, ryzyko wystąpienia dysleksji można przewidzieć u noworodków za pomocą analizy aktywności elektrycznej mózgu.
Przeglądem metod wykrywania i leczenia tego zaburzenia zajmuje się w prestiżowym „Science” John D. Gabrieli z Wydziału Nauk o Zdrowiu i Technologii Harvard-Massachusetts Institute of Technology.
[srodtytul]Skąd się to bierze[/srodtytul]
„Czytanie to wrota do wiedzy – od książek, przez tablicę, a skończywszy na Internecie – pisze Gabrieli w „Science”. – Ale nauka czytania jest utrapieniem dla 5 – 17 proc. dzieci doświadczających dysleksji rozwojowej – trudności z czytaniem, których nie można wyjaśnić problemami widzenia, poznawczymi, czy brakiem motywacji”. Dysleksja (choć często to słowo jest nadużywane) stanowi poważny problem. Jeśli pierwszoklasista cierpi na takie zaburzenia, istnieje 75-proc. ryzyko, że będzie mu ono towarzyszyć również w szkole średniej. Dobrze czytający uczeń szkoły podstawowej może w ciągu dwóch dni przeczytać tyle, ile dyslektyk przez cały rok.
Dziś wiadomo już, że zaburzenie to jest w dużej mierze dziedziczne. W 68 proc. przypadków występuje u obu bliźniąt. Ryzyko, że dziecko „otrzyma” je od rodzica dyslektyka, szacowane jest na 50 proc. – przypomina Gabrieli.