Słynny impresjonista Vincent van Gogh, genialny matematyk John Nash, kontrowersyjna pisarka Virginia Woolf – to przykłady ludzi, którzy żyli w różnych czasach, ale zmagali się z tym samym: wybuchową mieszanką własnego talentu i szaleństwa. Tworzenie i cierpienie z powodu choroby psychicznej (schizofrenii lub psychozy maniakalno-depresyjnej) splotły się w ich życiu w jedno. Być może nie mogłyby one w ogóle bez siebie istnieć.
Zagadkę tę postanowił rozwikłać węgierski naukowiec Szabolcs Kéri z Uniwersytetu Semmelweis w Budapeszcie. Udało mu się ustalić, że fragment DNA wpływający na kreatywność może być jednocześnie związany z występowaniem zaburzeń psychicznych. – Odkrycie to pomaga w zrozumieniu paradoksu polegającego na tym, że mutacje genetyczne zwiększające ryzyko choroby nie tylko nie zostały wyeliminowane w procesie ewolucji człowieka, ale były wręcz preferowane – tłumaczy Kéri.
W swoich badaniach wziął pod lupę gen o nazwie neuregulin 1, który – jak już wcześniej udowodniono – zwiększa ryzyko zachorowania na schizofrenię. Szacuje się, że około połowy zdrowych Europejczyków ma jedną jego kopię, zaś dwie – 15 proc. mieszkańców naszego kontynentu.
W badaniach węgierskiego uczonego wzięło udział 200 dorosłych wolontariuszy. Zostali zwerbowani za pomocą ogłoszenia w gazecie. Kéri napisał w nim, że poszukuje kreatywnych i utalentowanych osób. Wybranych uczestników poddał testom na obecność interesującego go genu i twórczego myślenia.
Okazało się, że wolontariusze posiadający dwie kopie neuregulina 1 (było ich 12 proc.) wykazali się w zadaniach ponadprzeciętną kreatywnością. Nieco słabiej pod tym względem wypadły osoby z jedną kopią. Nie mówiąc o tych, w których DNA nie zidentyfikowano podobnej mutacji. Sposób ich myślenia nie był już tak błyskotliwy.