"Zbiornik pod Zaporą Trzech Przełomów jest ogromnie zanieczyszczony środkami chwastobójczymi, nawozami i ściekami, a skażenie ponad 600 km biegu najdłuższej chińskiej rzeki Jangcy jest krytyczne" – podały chińskie media pod koniec września tego roku. Nie ma złudzeń: te zmiany są nieodwracalne, a to tylko jeden z wielu skutków funkcjonowania zapory. Czarne scenariusze sprawdzają się niemal w całości. Nawet władze przyznały, że to, co miało być symbolem potęgi Chin, wymknęło się spod kontroli.
Tekst pochodzi z archiwum "Rzeczpospolitej"
– Eksperci chińscy są zaskoczeni, że problemy zaczęły się szybko i są tak poważne – mówił w jednym z wywiadów hydrolog Liu Shukun, członek komisji, która pozytywnie zaopiniowała budowę zapory na początku lat 90. XX wieku.
Wizję wzniesienia ogromnej zapory na Jangcy Chińczycy pielęgnowali od 1919 roku. Rzeka regularnie wylewała, a niszczycielskie powodzie tylko w minionym stuleciu zabiły około 300 tys. ludzi. Tama miała powściągnąć kaprysy rzeki, a przy okazji przynieść okolicy bogactwo w formie czystej energii elektrycznej i wzmożonego ruchu wielkich statków. Do budowy zapory przymierzano się już podczas drugiej wojny światowej, a potem za czasów Mao, jednak dopiero na początku lat 90. marzenie przywódców zaczęło się ziszczać. Nie bez oporów. Blisko jedna trzecia zazwyczaj zgodnego chińskiego parlamentu wstrzymała się od głosu lub była przeciw lansowanemu przez państwo projektowi.
W kraju, w którym istnieje 50 tys. tam, budowa jeszcze jednej nie powinna stanowić problemu. Sęk w tym, że zapora na Trzech Przełomach Jangcy, czyli najpiękniejszym odcinku rzeki wiodącym przez malownicze kaniony, to gwałt wielostronny: na milionach mieszkańców jej brzegów, na przyrodzie, geologii i spuściźnie historycznej.