Po co Polacy w latach 60. zwracali się do seksuologa? Najczęściej po odpowiedź na podstawowe pytania dotyczące anatomii i fizjologii. Po co robią to dzisiaj? Aby znaleźć rozwiązanie nękających ich problemów, tj. zaburzenia erekcji czy zmniejszonego libido. A jeśli chcą już coś wiedzieć z zakresu podstaw seksualności człowieka, to jakiej wielkości powinien być członek lub jak długo powinien trwać stosunek.
To wniosek z badań prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza. Przeanalizował on swoją prywatną kartotekę z danymi na temat pytań, jakie były kierowane do niego w latach 1967 – 2009. Na początku tego okresu odpowiedzi udzielał na łamach prasy, pod koniec głównie w Internecie. To zbiór ponad 16 tys. listów, których analiza pokazuje, jak zmieniła się obyczajowość seksualna Polaków.
[srodtytul]Jak uśpić męża[/srodtytul]
Głównym problemem, z jakim Polki dawniej zwracały się do seksuologa, był brak satysfakcji z pożycia intymnego. Ten stawiał wówczas diagnozę: anorgazmia pierwotna, czyli niemożność przeżycia orgazmu. Nierzadko stosunkowi towarzyszył ból, wtedy specjalista pisał: dyspareunia. A kiedy z powodu skurczu mięśni wokół wejścia do pochwy współżycie w ogóle nie było możliwe: pochwica. Jak tłumaczy prof. Lew-Starowicz, w czasach kiedy seks był tematem tabu i budził lęk, więcej było kobiet z tym rozpoznaniem.
– Jedną z liczniejszych grup pacjentów stanowiły panie, które przychodziły po tabletki nasenne dla męża, by się w łóżku uspokoił – wspomina prof. Andrzej Jaczewski, jeden z nestorów polskiej seksuologii. – Mówiły: wyszłam za mąż, zobowiązałam się usługiwać, ale ile można. Ja mam tyle na głowie, a on ma ochotę na jakieś igraszki. Myślę, że większość z nich nawet nie znała pojęcia orgazmu.