"Nikt nie jest martwy, dopóki nie jest ogrzany i martwy" – głosi jedna z zasad ratowania wychłodzonych ludzi. Lekarze wiedzą, że zdarzają się przypadki ocalenia życia osobie, która przez długi czas nie oddychała i nie biło jej serce – pod warunkiem że przebywała w niskiej temperaturze. Ten fenomen, powtarzany w kontrolowanych warunkach, przydałby się do ratowania ofiar wypadków.
[srodtytul]Bez tlenu zasypiają[/srodtytul]
Oczywiście podobnych doświadczeń nie można prowadzić z udziałem ludzi. Dlatego naukowcy eksperymentują z prostszymi organizmami. Takie testy prowadzi dr Mark Roth z Fred Hutchinson Cancer Research Center – na nicieniach i drożdżach. Wyniki jego najnowszych badań, które wkrótce opublikuje "Molecular Biology of the Cell", wskazują, że kluczem do wydłużenia życia w niskiej temperaturze jest ograniczenie dostępu do tlenu. Inaczej mówiąc – jeżeli najpierw organizm poddusić, a później zamrozić, to w bezpieczny i kontrolowany sposób zapadnie on w sen zimowy. Podanie tlenu i podniesienie temperatury przywróci mu pełnię życia.
Testy pokazały, że zarówno drożdże, jak i nicienie w niskiej temperaturze (nieco powyżej 0 st. C) szybko giną. Jeżeli jednak najpierw pozbawi się je tlenu, a następnie wychłodzi, prawie zawsze udaje się przywrócić ich pełne funkcje życiowe. Taką 24-godzinną sesję zimna przeżyły dwie trzecie droższy i 97 proc. nicieni.
– Dzięki doświadczeniom na drożdżach i nicieniach dowiedzieliśmy się, że można w ten sposób wydłużyć okres przydatności organów znajdujących się już poza ciałem dawcy – tłumaczy Roth.