Podczas igrzysk w Pekinie hakerzy atakowali serwery ok. 12 mln razy... dziennie – przypomina Gerry Pennell odpowiedzialny za system informatyczny obsługujący igrzyska w 2012 r. Dlatego teraz zdecydowano się przeprowadzić symulację – 100 osób będzie udawało włamywaczy i zrobi wszystko, żeby rozłożyć system na łopatki.
– Pozorujemy poprzednie tego typu imprezy, a nasz zespół będzie próbował narobić problemów – wpuszczą wirusy, odłączą serwery. Wszystko odbywać się będzie w wyizolowanym systemie, aby nie było obaw, że uszkodzimy jakieś dane – mówi Patrick Adiba z firmy Atos odpowiedzialnej za przygotowanie zabezpieczeń informatycznych.
Organizatorzy boją się hakerów, bo ostatnie miesiące stały właśnie pod znakiem włamań. Takie grupy jak Anonymous i LulzSec w ciągu dosłownie kilku tygodni pokazały, jak łatwo można zniszczyć wiarygodność potężnych firm. A co najgorsze – nie byli to „profesjonaliści", lecz amatorzy, którzy wszystko robili dla rozrywki.
„My, LulzSec, jesteśmy małą grupą wesołych ludzi, którzy uważają, że cyberspołeczność jest ponura i nudna, więc trzeba ją rozweselić. Ludzie bawią się tylko w piątki, gdy zaczyna się weekend. Dlatego postanowiliśmy się postarać, aby dobra zabawa trwała bez przerwy, przez cały rok kalendarzowy" – napisali hakerzy w Internecie.
(H)aktywiści
I zabawa zaczęła się na całego: Sony, Nintendo, sieć Fox, producent gier Bethesda Game Studios, amerykańska agencja CIA i Senat. Wszystkie padły ofiarą „dowcipów" anonimowych hakerów. To tzw. haktywiści – włamywacze wykorzystujący wiedzę i umiejętności hakerskie do osiągania celów społecznych czy politycznych. Innymi słowy – nie robią tego dla pieniędzy, ale dla poklasku. W ten sposób hakerzy m.in. usiłowali zwrócić uwagę na potrzebę poparcia WikiLeaks. Prawdopodobnie grupa Anonymous zaatakowała z powodzeniem sieć Sony – z zemsty za nękanie hakera, który zajmował się przeróbkami konsoli gier PlayStation 3.