Inwazji na niezamieszkałe bagniska dokonały pytony birmańskie — podgatunek pytona tygrysiego. Dowiodły tego badania na miejscu. Wyniki naukowcy opublikowali w magazynie „PNAS", Ofiarą obecności dusicieli padło 99 proc populacji ssaków szopów, oposów, rysi, jeleni. — Wielkość tego spadku wynika z niewiarygodnie dużej ilości pytonów w parku narodowym — powiedział prof. Michael Dorcas z Davidson College w Północnej Karolinie, główny autor badań.
Raport mówi, że wpływ pytonów na całość ekosystemu jest trudny do przewidzenia. Naukowcy obawiają się, że niekontrolowany wzrost populacji pytonów poważnie i nieodwracalnie zakłócił równowagę środowiska południa Florydy. Tysiące birmańskich pytonów, rodzimych w Azji Południowo-Wschodniej, znalazły w ciepłym, wilgotnym klimacie świetne warunki do życia. Część z nich zapewne wypuścili właściciele domowych terrariów, część uciekła ze sklepów zoologicznych podczas huraganu Andrew w roku 1992 roku i rozmnażają się bez przeszkód nie mając naturalnych wrogów.
Od roku 2000 na terenie parku strażnicy złapali 1825 dusicieli. Jeden z największych, złapany na początku stycznia miał 5 metrów długości. Pytony birmańskie mogą dorastać do 8 metrów długości i i osiągać 180 kg wagi. Owijają się wokół ofiary i duszą ją. Są w stanie zabić i przełknąć tak duże zwierzęta jak aligatory.