Nieczynny kamieniołom w Zachełmiu w pobliżu Zagnańska prawie 400 milionów lat temu był miejscem doniosłych wydarzeń w historii Ziemi. Znalezione na jednym z bloków skalnych tropy kopalnych tetrapodów dowodzą, że tu właśnie po raz pierwszy mieszkańcy morza stanęli o własnych siłach na jego brzegu.

Scena, gdzie dokonał się ów rewolucyjny przełom, to porzucone przed 20 laty wyrobisko kamienia wśród świętokrzyskich wzgórz – rozległa niecka o skalnych ścianach z rudych skał wapiennych wysokości ponad 30 m, położona opodal kościoła św. Rozalii i Marcina, którego monumentalna kopuła dominuje nad całą okolicą. Od czasu gdy zaprzestano łamać w nim dolomit, co czyniono przez trzy wieki, zapuszczali się tu tylko zakochani inaukowcy.

Kroki i skoki

Dwa lata temu na łamach prestiżowego czasopisma „Nature" opublikowano artykuł, który wywołał sensację nie tylko wśród paleontologów. Grzegorz Niedźwiedzki z Uniwersytetu Warszawskiego i Piotr Szrek z Państwowego Instytutu Geologicznego – współautorem publikacji był Per Erik Ahlberg z Uniwersytetu w Uppsali – opisali w nim swe odkrycie w Zachełmiu. Na południowej ścianie kamieniołomu, w skałach osadowych z czasów środkowego dewonu, sprzed 395 mln lat, młodzi naukowcy odnaleźli ślady stworzenia, które pierwsze stąpało po ziemi. A nawet dwóch stworzeń, podobnych do dzisiejszych salamander czworonogów zwanych tetrapodami. Mniejszego, liczącego 40 – 50 cm długości, i większego, ok. 2,5-metrowego. Oba miały po cztery łapy zakończone sześcioma lub siedmioma trójkątnymi palcami, ze zgrubieniami przypominającymi nasze poduszki palcowe. Ślady kroków, a także skoków – kilkadziesiąt owalnych wgłębień, płytkich, lecz wyraźnych, z których większe liczą ok. 15 cm szerokości – zachowało się na kamiennym bloku na południowej ścianie kamieniołomu. Tablica z informacjami objaśnia zwiedzającym epokowe znaczenie odkrycia. Z naukowego punktu widzenia chodzi głównie o dwie ważne kwestie. Po pierwsze, ślady w Zachełmiu to dowód, że życie wyszło na ląd o 18 mln lat wcześniej, niż dotychczas sądzono. Po drugie, odkrycie podważa przyjęty od dawna pogląd, że pierwsze żywe stworzenia lądowe, które opuściły środowisko wodne, nie były mieszkańcami morza, lecz zbiorników słodkowodnych.

Frutti di mare dla odważnych

W czasach gdy na gruntach dzisiejszej gminy Zagnańsk wędrowały tetrapody, nie było jeszcze otaczających osadę lasów Puszczy Świętokrzyskiej ani największej dotychczas atrakcji turystycznej i historycznej tych stron, pamiętającego czasy Piastów dębu Bartek, ani nawet pobliskich Gór Świętokrzyskich, najstarszych gór w Polsce. Okolice Kielc leżały na tzw. platformie węglanowej, płytkim szelfie ciepłego morza u południowego brzegu ogromnego kontynentu Laurosji, pokrytym warstwą wapiennych osadów. Gdy morze cofało się podczas odpływu lub w wyniku wstrząsów tektonicznych, w wodnych rozlewiskach w zagłębieniach jego dna pozostawały w mule miliony morskich bezkręgowców, w tym stawonogów podobnych do dzisiejszych krewetek. Były to niewyczerpane zasoby pożywienia, frutti di mare, dla istoty, która zdecydowała się wyjść suchą stopą na ląd. Ptaków jeszcze wówczas, rzecz jasna, nie było. Ewolucyjne wyzwanie podjęły ryby mięśniopłetwe. Zaczęły one oddychać płucami zamiast skrzelami, a ich mocne płetwy przekształciły się w łapy. Oprócz tropów tetrapodów w morskich osadach, które skamieniały w dolomit, można dostrzec też ślady kopalnych „krewetek", kropli deszczów, jakie padały przed setkami milionów lat, oraz siatka spękań pokrywająca wysychające dno morza podczas dewońskich upałów.