Cook - rewolucjonista wśród żeglarzy

245 lat temu, 23 sierpnia 1768 roku, kapitan James Cook wypłynął z Anglii na statku Endeavour w swój pierwszy rejs dookoła świata.

Publikacja: 25.08.2013 01:01

James Cook

James Cook

Foto: Wikipedia

16-letni chłopak, subiekt w sklepiku w wiosce rybackiej Staithes, dostaje miejsce praktykanta na statku „Freelow" przewożącym węgiel. Nie należało do jego obowiązków uczenie się algebry, trygonometrii, astronomii, nawigacji, ale robił to skrupulatnie. Po trzech latach awansował na stopień oficera. Bywał wtedy między innymi na Bałtyku. W wieku 27 lat został kapitanem żaglowca „Friendship". Mógł zbić majątek na statkach handlowych, ale James Cook zgłosił się na ochotnika do marynarki wojennej.

Fragment artykułu 

"Pyteasz. Otwarcie oceanu"

, z dodatku "Bitwy i wyprawy morskie"

Oprócz obowiązków wachtowych zajmował się kartografią. Kreślił mapy wybrzeży Zatoki św. Wawrzyńca (dzięki nim Anglicy zdobyli Quebec), narysował dokładnie wybrzeża Nowej Funlandii. Młody kartograf, znawca astronomii, nawigacji, matematyki, zwrócił uwagę brytyjskiej admiralicji i Royal Society.

W 1766 Royal Navy awansuje go do stopnia porucznika, powierza okręt „Endeavour" i – w porozumieniu z Towarzystwem Królewskim – wysyła na południowy Pacyfik, aby stwierdzić, czy istnieje Terra Australis Incognita, nieodkryty kontynent.

Gdy w 1768 r. HMS „Endeavour" dowodzony przez Cooka oddawał cumy w Plymouth, wiedza o archipelagach Pacyfiku była w powijakach, ówcześni nawigatorzy nie wiedzieli, że wokół bieguna południowego rozciąga się Antarktyda, kontynent, Nowa Zelandia zaś to wyspy. Nie znali większości wysp Polinezji, Mikronezji, Melanezji. Mapy południowej półkuli miały więcej wspólnego z fantazją niż z rzeczywistością, co zresztą kosztowało życie wielu żeglarzy. Nawigacja pozostawała sztuką obcą wielu kapitanom, obliczanie kursu i ustalanie pozycji na morzu dla wielu żeglarzy graniczyło z czarnoksięstwem. Ale nie dla Cooka. Był on najlepszym nawigatorem wśród żyjących. Dopiero po nim przyszło pokolenie ludzi morza, którzy potrafili wykorzystać wiedzę teoretyczną, stworzyć przyrządy nawigacyjne i skutecznie nimi się posługiwać.

W takich warunkach HMS „Endeavour" przemierzał Ocean Spokojny. Jego kapitan nanosił na mapy zarysy wysp (z dzisiejszej perspektywy popełniał jedynie drobne błędy). Odkrył cieśninę oddzielającą wyspy Nowej Zelandii – Tasman jej nie zauważył. 20 kwietnia 1770 roku dotarł do nieznanego lądu – to była Australia.

Ponieważ kwestia Terra Australis Incognita (nieznanego lądu na południowym krańcu świata – dzisiejszej Antarktydy) nie została ostatecznie rozstrzygnięta, Cook w 1772 roku wyruszył na drugą wyprawę, podczas której jako pierwszy przekroczył południowe koło podbiegunowe.

Płynął po wodach antarktycznych, miał do czynienia z mgłą, mrozem, oblodzeniem kadłubów i lin, potężnymi wiatrami. Samego kontynentu nigdy nie ujrzał. Ten fragment rejsu był absolutnym rekordem świata w wykonaniu XVIII-wiecznego drewnianego okrętu. Pływając po antarktycznych wodach, Cook utwierdził się w przekonaniu, że Terra Australis Incognita jest naukową mrzonką. Ale wyprawa nie była porażką. Podczas niej Cook jako pierwszy opłynął Ziemię z zachodu na wschód. Pierwszy wylądował na Nowej Kaledonii. Odkrył archipelag Fidżi, wiele wysp Polinezji, wśród nich nazwane na jego cześć Wyspami Cooka. Podczas tej wyprawy dowiódł, jak ważnym urządzeniem jest chronometr, bez którego nie sposób było dokładnie wyznaczyć długości geograficznej.

Po tej wyprawie Cook stał się bohaterem narodowym, a Royal Navy nagrodziła go dożywotnią emeryturą. Cook nie tylko zmienił – jak nikt przed nim ani po nim – mapę świata, ale także, w takim samym stopniu, praktykę oceaniczną. I wcale nie wiadomo, która z tych zasług przeważa.

Cook nie stracił ani jednego człowieka z powodu szkorbutu. To graniczyło z cudem. W XVIII wieku na szkorbut zmarło więcej marynarzy, niż zginęło w bitwach morskich. Statki rozbijały się o skały, wchodziły na mielizny, wpływały na rafy, nie potrafiły przetrzymać sztormów, ponieważ chorzy na szkorbut marynarze nie mieli sił brasować rei, refować żagli, pompować wody wdzierającej się do kadłuba, stać przy sterze. Choć dziś trudno w to uwierzyć, Cook był pierwszym człowiekiem na świecie, który zauważył, że ludzie zapadają na szkorbut wtedy, gdy długo nie jedzą warzyw i owoców. A skąd brać warzywa i owoce, gdy rejs trwa miesiącami, bez dobijania do lądu?

Rewolucyjny pomysł Cooka przyniósł oszałamiające rezultaty: „Ludzie początkowo nie chcieli jeść kiszonej kapusty. Doprowadziłem do jej spożycia dzięki metodzie, która w odniesieniu do marynarzy była niezawodna. Polegała ona mianowicie na tym, iż codziennie dodawano kiszoną kapustę do posiłku oficerskiego, wszyscy oficerowie mogli ją jeść bez ograniczeń. Nie minął tydzień, kiedy już trzeba było każdemu na pokładzie dawać jego porcję" („The Journals of Captain James Cook on His Voyages of Discover").

Cook dbał o higienę, kazał wietrzyć odzież, raz w tygodniu dezynfekował okręt. Dzięki niemu rejs oceaniczny nie stawał się wyprawą po niemal pewną śmierć (z Magellanem wyruszyło 294 ludzi, powróciło 18), a żeglarstwo przestało być najniebezpieczniejszym zawodem świata, bardziej śmiertelnym niż zawód najemnego żołnierza.

Ludzie Cooka nawiązywali przyjazne stosunki z tubylcami. Cook odróżniał się pod tym względem od ogromnej większości europejskich żeglarzy i odkrywców, którzy nie liczyli się z ludami, które podbijali, szerzyli wśród nich choroby, zmuszali do przyjmowania obyczajów niepasujących do miejscowych warunków, narzucali im dogmaty wiary, których ci kompletnie nie rozumieli. A więc i w tej dziedzinie Cook ustanawiał nowe standardy.

Nie tylko wobec tubylców, także w stosunku do własnych marynarzy. „Bito według uznania kapitana. Uważano, że chłosta jest jedyną skuteczną karą dla ludzi z załogi królewskich okrętów" (John Masefield, „Życie na morzu za czasów Nelsona"). „Sześć uderzeń całkowicie zdzierało skórę z pleców. Tuzin zawsze przeorał je głęboko i zostawiał czerwone, straszliwe wyrwy, których sam już widok napawał przerażeniem. A przecież trzy tuziny uderzeń były powszechną karą" (Lucjan Wolanowski, „Buntownicy mórz południowych"). Na okrętach, którymi dowodził Cook, nie chłostano.

16-letni chłopak, subiekt w sklepiku w wiosce rybackiej Staithes, dostaje miejsce praktykanta na statku „Freelow" przewożącym węgiel. Nie należało do jego obowiązków uczenie się algebry, trygonometrii, astronomii, nawigacji, ale robił to skrupulatnie. Po trzech latach awansował na stopień oficera. Bywał wtedy między innymi na Bałtyku. W wieku 27 lat został kapitanem żaglowca „Friendship". Mógł zbić majątek na statkach handlowych, ale James Cook zgłosił się na ochotnika do marynarki wojennej.

Pozostało 92% artykułu
Nauka
Człowiek poznał kolejną tajemnicę orangutana. Naczelny potrafi się leczyć
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?