Nadchodzi era miast morskich

Miasta się przeludniają, brakuje ziem rolnych. W tej sytuacji ratunkiem mogą być pływające metropolie.

Publikacja: 12.04.2014 07:49

„Polyviles”, „Wielowyspy” to pływająca struktura miejska przypominająca plaster miodu

„Polyviles”, „Wielowyspy” to pływająca struktura miejska przypominająca plaster miodu

Foto: materiały prasowe

Wyobraźmy sobie, że jest rok 2050. Na atlantyckim wybrzeżu Francji, koło Biarritz, La Rochelle czy Brestu, unoszą się na wodzie pływające miasta. Dlaczego na wodzie? Aby ograniczyć pochłanianie terenów rolnych przez rozrastającą się tkankę miejską. Te pływające miasta będą powstawały według schematu zaproponowanego przez zespół z Uniwersytetu Technologicznego w Compiègne.

– Mimo że są to projekty futurystyczne, mieszkańcy pływających miast w pewnym sensie cofną się w czasie, zaczną myśleć tak jak członkowie wspólnot pierwotnych. Będą korzystali ze wspólnych ogrodów, transportu publicznego – nie będzie tam miejsca na indywidualne auta, nie będzie posiadaczy ziemi. Pływające miasto wymusi na mieszkańcach dzielenie się wszystkimi dostępnymi dobrami i zapasami – uważa architekt Clemence Raclot, szef zwycięskiego zespołu.

Polyviles będą się składały z odrębnych wysepek. Każda taka jednostka będzie miała średnicę 3 km i powierzchnię 7 km kw., na której zamieszka 22 700 osób. Wieloboczne wysepki, po połączeniu, będą przypominały plaster miodu.

Każda wysepka będzie dysponowała oddzielnym źródłem energii. Będą one zróżnicowane (energia wiatru, fal, uzyskiwana z biomasy, geotermiczna). Mieszkańcy sami też będą wytwarzali energię, chodząc po chodnikach. Umożliwią to „mechaniczne kamienie" uginające się i w ten sposób wytwarzające prąd pod naciskiem człowieka.

Miasto kanałów

Do komunikacji wewnątrz tej struktury posłuży sieć kanałów. Sześć z nich, o szerokości 20 metrów, umożliwi wpływanie jachtom żaglowym i motorowym do portu ulokowanego wewnątrz miasta. Mniejsze kanały zapewnią cyrkulację wokół komórek tworzących poszczególne dzielnice, będą odpowiednikiem uliczek osiedlowych.

Na każdym z osiedli znajdą się parki, promenady. Ogrody i warzywniki na dachach domów sprawią, że powietrze będzie świeże, natlenione, a temperatura podczas letnich upałów stosunkowo niska.

Polyviles będą dysponowały oryginalnym systemem transportowym w postaci tzw. ecobuli – kabin na szynach przesuwanych magnetycznie. Kabina zmieści dziesięć osób.

Wizja pływających miast nie jest nowa. W 1960 roku architekt wizjoner Buckminster Fuller zaproponował ulokowanie pływających miast w Zatoce Tokijskiej i łączenie ich ze sobą oraz z lądem pomostami.

Tym tropem poszła japońska firma Shimizu specjalizująca się w rozwoju zielonych technologii. W jej laboratoriach powstała wizja dryfujących miast. Kilometr kwadratowy takiego miasta zamieszkiwałoby 50 tys. ludzi. Byłoby zdolne do samodzielnego dryfowania po oceanie i łączenia poszczególnych miast w kilkusettysięczne kompleksy.

Podstawowym elementem pływającej jednostki byłaby wieża o wysokości kilometra, mieszcząca mieszkania, biura, sklepy, zakłady usługowe, szpital, sale widowiskowe, boiska sportowe. Wokół wieży rozciągałyby się tereny hodowlane i uprawne. Na obrzeżach  funkcjonowałyby farmy ryb, krewetek, muli, ostryg.

Materiałem konstrukcyjnym byłby stop metali niekorodujący w słonej wodzie. Miasto zużywałoby o 40 proc. energii mniej od podobnej wielkości miasta na lądzie.

Mieszkalny nenufar

Belgijski architekt Vincent Callebaut proponuje konstruowanie miast dryfujących po oceanie w strefie równikowej, gdzie klimat jest najbardziej stabilny. Nazwał swój projekt Floating Ecopolis for Climate Refugees, ale bardziej znany jest pod nazwą Lilypad (nenufar amazoński).

Struktura miasta w kształcie liścia byłaby wykonana z włókna poliestrowego i dwutlenku tytanu. Struktura „liścia" umożliwiałaby pochłanianie zanieczyszczeń z atmosfery i wody. Zachodziłaby w niej fotosynteza, reakcja biochemiczna uwalniająca tlen.

Miasto miałoby trzy porty i trzy „góry" z biurami, sklepami, mieszkaniami, terenami sportowymi, wiszącymi ogrodami. Lilypad wytwarzałby więcej energii, niż byłby w stanie zużytkować. Energia pochodziłaby ze źródeł odnawialnych – wiatru, fal i biomasy. Żywności dostarczałyby poletka uprawne i akwaria do hodowania ryb i owoców morza.

Bangkok leży na terenach podmokłych, nad rzeką Menam, 40 km od jej ujścia do Zatoki Tajlandzkiej. Otaczające go wody są zanieczyszczone przemysłową hodowlą krewetek. Miasto liczy ponad 10 mln mieszkańców. Co roku powodzie powodują osunięcia ziemi wraz z budynkami. Takie położenie sprawia, że wzrost poziomu oceanu spowoduje zagładę tej metropolii.

W tej sytuacji tajlandzcy architekci Ponlawat Buasri i Songsuda Sadhibai zaproponowali stworzenie Wetropolis – miasta złożonego z sieci unoszących się na wodzie wysp połączonych mostami, kładkami, przęsłami. Struktura przypominałaby kształtem morskie fale, byłaby odporna na wzrost poziomu wody.

Statek wolności

Odpowiedzią amerykańskiego architekta Kevina Schopfera na brak terenów dla rozwijających się gigantycznych metropolii jest projekt dzielnicy Bostonu pływającej na Atlantyku, zapewniającej wygody typowe dla wielkiego, zamożnego miasta. Projekt nosi nazwę Boston Arcology, nawiązuje do arkologii, połączenia architektury z ekologią.

Gigantyczny statek – pływające miasto naszkicował Norman Nixon, amerykański biznesmen zaangażowany w budowę morskich platform do wydobywania ropy. Nazwał go „Freedom Ship" – „Statek Wolności". Utworzył też firmę Freedom Ship International, zarejestrowaną na Florydzie, do realizacji projektu.

– Gdy w 1995 roku pojawił się ten projekt, nie wzbudził zainteresowania. Teraz już ponad 4 tys. osób zarezerwowało miejsca na „Freedom Ship". Jeśli zgromadzimy miliard dolarów, budowa ruszy – wyjaśnia Roger Gooch, dyrektor Freedom Ship International.

Kolos będzie miał 1600 m długości (cztery razy więcej niż największy statek świata „Maersk Triple-E"), 230 metrów szerokości i 110 wysokości, 25 pokładów. 20-tysięczna załoga zapewni komfortową obsługę 40 tys. stałych mieszkańców. Poza tym każdego dnia „Freedom Ship" będzie mogło odwiedzić 30 tys. ludzi. Oprócz tego baza noclegowa będzie przyjmowała dziennie 10 tys. osób. Helikoptery i promy zapewnią komunikację z lądem, ponieważ ten olbrzym nie będzie w stanie zawijać do żadnego z portów na świecie.

Natomiast Oceanic-Creation, pomysł rodem ze Szwecji, nie odznacza się gigantyzmem. Chodzi o kilkunastopiętrowe pływające obiekty przystosowane do cumowania w wielu miejscach na morzach. Byłyby to fabryki, obiekty mieszkalne, kompleksy rozrywkowe czy sportowe.

Samowystarczalny uzdrowiciel rzek

Pływające miasta mogą rozwiązać nie tylko problem przeludnienia i niedostatku terenów rolnych.

Vincent Cellebaut zaprojektował statek-miasto, który usunie brudy z rzek. Jego nowatorski projekt nosi nazwę Physalia. Zdaniem projektanta takie jednostki powinny pływać po głównych rzekach Europy: Dunaju, Rodanie, Wiśle, Renie, ale także po mniejszych, takich jak Sekwana czy San.

Physalie będą samowystarczalne energetycznie, wyprodukują więcej energii, niż zużyją. Ulokowana wewnątrz kadłuba sieć hydrauliczna umożliwi filtrowanie wody rzecznej i oczyszczanie jej w sposób biologiczny.

Oczyszczoną wodą będą podlewane ogrody na pokładach, dzięki czemu rośliny wchłoną substancje chemiczne, którymi tradycyjne statki zanieczyszczają rzeki. Baterie słoneczne rozmieszczone we wszystkich dostępnych miejscach zapewnią całkowicie czystą energię.

Turbiny pod kadłubem przekształcą energię rzecznego prądu w elektryczną, zasilą silniki, dzięki czemu statek będzie się poruszał także pod prąd.

Projektant zaplanował na statku cztery ogrody. Pierwszy, wodny, to sala recepcyjna,  szklana kabina nad powierzchnią wody z otwieranym dachem.  Drugi ogród, ziemny, będzie królestwem naukowców pracujących na Physalii, analizujących mijane ekosystemy. Uczeni zajmą się też badaniem poziomu wód gruntowych, wykorzystywaniem odpadów, recyklingiem ścieków.   Trzeci ogród, światła, to podwodna galeria przeznaczona do obserwowania systemów akwatycznych. Nad czwartym ogrodem, powietrznym, znajdzie się soczewka skupiająca światło. Z tego miejsca będzie się rozciągał widok na okolicę.

Wyobraźmy sobie, że jest rok 2050. Na atlantyckim wybrzeżu Francji, koło Biarritz, La Rochelle czy Brestu, unoszą się na wodzie pływające miasta. Dlaczego na wodzie? Aby ograniczyć pochłanianie terenów rolnych przez rozrastającą się tkankę miejską. Te pływające miasta będą powstawały według schematu zaproponowanego przez zespół z Uniwersytetu Technologicznego w Compiègne.

– Mimo że są to projekty futurystyczne, mieszkańcy pływających miast w pewnym sensie cofną się w czasie, zaczną myśleć tak jak członkowie wspólnot pierwotnych. Będą korzystali ze wspólnych ogrodów, transportu publicznego – nie będzie tam miejsca na indywidualne auta, nie będzie posiadaczy ziemi. Pływające miasto wymusi na mieszkańcach dzielenie się wszystkimi dostępnymi dobrami i zapasami – uważa architekt Clemence Raclot, szef zwycięskiego zespołu.

Pozostało 89% artykułu
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań
Nauka
Północny biegun magnetyczny zmierza w kierunku Rosji. Wpływa na nawigację
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Nauka
Przełomowe ustalenia badaczy. Odkryto życie w najbardziej „niegościnnym” miejscu na Ziemi