Wyobraźmy sobie, że jest rok 2050. Na atlantyckim wybrzeżu Francji, koło Biarritz, La Rochelle czy Brestu, unoszą się na wodzie pływające miasta. Dlaczego na wodzie? Aby ograniczyć pochłanianie terenów rolnych przez rozrastającą się tkankę miejską. Te pływające miasta będą powstawały według schematu zaproponowanego przez zespół z Uniwersytetu Technologicznego w Compiègne.
– Mimo że są to projekty futurystyczne, mieszkańcy pływających miast w pewnym sensie cofną się w czasie, zaczną myśleć tak jak członkowie wspólnot pierwotnych. Będą korzystali ze wspólnych ogrodów, transportu publicznego – nie będzie tam miejsca na indywidualne auta, nie będzie posiadaczy ziemi. Pływające miasto wymusi na mieszkańcach dzielenie się wszystkimi dostępnymi dobrami i zapasami – uważa architekt Clemence Raclot, szef zwycięskiego zespołu.
Polyviles będą się składały z odrębnych wysepek. Każda taka jednostka będzie miała średnicę 3 km i powierzchnię 7 km kw., na której zamieszka 22 700 osób. Wieloboczne wysepki, po połączeniu, będą przypominały plaster miodu.
Każda wysepka będzie dysponowała oddzielnym źródłem energii. Będą one zróżnicowane (energia wiatru, fal, uzyskiwana z biomasy, geotermiczna). Mieszkańcy sami też będą wytwarzali energię, chodząc po chodnikach. Umożliwią to „mechaniczne kamienie" uginające się i w ten sposób wytwarzające prąd pod naciskiem człowieka.
Miasto kanałów
Do komunikacji wewnątrz tej struktury posłuży sieć kanałów. Sześć z nich, o szerokości 20 metrów, umożliwi wpływanie jachtom żaglowym i motorowym do portu ulokowanego wewnątrz miasta. Mniejsze kanały zapewnią cyrkulację wokół komórek tworzących poszczególne dzielnice, będą odpowiednikiem uliczek osiedlowych.