Otwiera się droga morska wzdłuż północnych wybrzeży Kanady.

Ocean Arktyczny szybko rozmarza. Wkrótce ten region się zaludni. Pojawią się w nim szlaki żeglowne, porty i lotniska - pisze Krzysztof Kowalski.

Publikacja: 16.08.2014 09:00

Z analizy zdjęć satelitarnych dokonanej przez specjalistów z US National Snow and Ice Data Centre w Kolorado wynika, że otwiera się Przejście Północno-Zachodnie, czyli  droga morska wzdłuż północnych wybrzeży Kanady. Tym samym w sposób naturalny, siłami przyrody, spełnia się to, o czym żeglarze i nawigatorzy marzyli od wieków.

Od  XV wieku na próżno usiłowali odnaleźć drogę morską z Europy do Azji, opływając Amerykę od północy. Przejścia tego poszukiwali tak wspaniali żeglarze jak John Cabot, Martin Frobisher, James Cook czy Henry Hudson.

Na przełaj przez ocean

W XIX wieku organizacja wypraw naukowych stała już na tak wysokim poziomie, że kilku ekspedycjom udało się poznać fragmenty tego przejścia, dokonali tego tacy odkrywcy jak John Ross czy William E. Parry. W XX wieku te wysiłki kontynuował Roald Amundsen.

Pierwszy przepłynął całe Przejście Północno-Zachodnie w ciągu jednego sezonu nawigacyjnego Henry Larson na statku „St. Roche". Dokonał tego w 1944 roku, zajęło mu to 86 dni (w 1940–1942 rejs taki zajął mu 28 miesięcy).

Wysiłki te nie dziwią, jeśli wziąć pod uwagę, że w porównaniu z trasą przez Kanał Panamski droga z Europy na Daleki Wschód Przejściem Północno-Zachodnim jest krótsza o... 4 tys. kilometrów.

Pierwszy test został już przeprowadzony. Masowiec załadowany węglem przepłynął z Vancouver do bałtyckiego portu Pori w Zatoce Botnickiej (Finlandia). Z kolei rosyjski tankowiec „Rzeka Ob" przepłynął Ocean Arktyczny wzdłuż wybrzeży Syberii i dotarł do Japonii. Dlatego James Overland i Muyin Wang z National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) opublikowali na łamach „Geophysical Research Letters" raport, z którego wynika, że mniej więcej za 20 lat statki będą mogły już regularnie przepływać przez Ocean Arktyczny.

A jednak na armatorów, którzy już liczą oszczędności, Ocean Arktyczny wylewa kubeł zimnej wody. To prawda, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu lód cofał się w okresie letnim na tym akwenie na odległość około 150 km od wybrzeża Kanady, dziś cofa się o ponad 1500 km (dane z 2013 roku). Okazuje się jednak, że ta wolna od lodu przestrzeń wcale nie stała się łatwo dostępna, przeciwnie, jest niebezpieczna dla statków z powodu bardzo wysokich fal.

Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego zmierzyli wysokość fal na połaciach oceanu uwolnionych od lodu; to pierwsze tego rodzaju badania na świecie. 500 km od wybrzeży kanadyjskich, na Morzu Beauforta, zakotwiczyli pływający czujnik, który unosił się 50 m pod powierzchnią wody. Mierzył on w sposób ciągły wysokość fal od początku sierpnia do połowy października 2012 roku. Wyniki tych pomiarów właśnie zamieściło pismo „Geophysical Research Letters".

Okazało się, że w okresie dokonywania pomiarów przez tę część Oceanu Arktycznego przeszły dwa potężne sztormy, jeden w sierpniu, drugi w połowie września. W czasie tych nawałnic najwyższa zarejestrowana wysokość fal sięgała 8,8 m, natomiast ich średnia wysokość wynosiła w tym czasie 4,9 m.

W sierpniu 2014 roku ten sam zespół powtarza pomiary na Morzu Beauforta, będą prowadzone także do połowy października, ale tym razem naukowcy zakotwiczyli 12 czujników.

Fale jak budynki

Tak duża wysokość fal jest zaskoczeniem dla armatorów. Przejście Północno-Zachodnie wiedzie między tysiącami wysp i wysepek, co już samo w sobie stanowi potencjalne zagrożenie dla szlaku żeglugowego. Ale tego wszyscy byli świadomi, wszystkie te skrawki lądu naniesione już są na bardzo dokładne mapy sporządzane za pomocą satelitów. Jednak rozmarznięte, silnie rozfalowane morze stanowi niemiłe zaskoczenie.

Wyjaśnienie tego zjawiska nie stanowi problemu dla oceanologów. Silne wiatry, jakie wieją w tych szerokościach geograficznych, prześlizgują się po powierzchni lodu, ale także przekazują część swojej energii otwartej, rozmarzniętej wodzie. Rozmarznięta powierzchnia, na którą działa siła wiatru, jest coraz rozleglejsza. Dlatego im dłuższy dystans, na którym wiatr uderza w otwartą wodę (nie 150, lecz 1500 km), tym większe rozfalowanie. Z kolei im większe fale, tym silniej napiera na nie wiatr, powiększając ich prędkość i wysokość. Jeden mechanizm napędza drugi.

Zjawisko to jest czymś nowym w tym regionie, przyczynia się do silnego erodowania  północnych wybrzeży kanadyjskich oraz do jeszcze szybszego kruszenia lodu i uwalniania Oceanu Arktycznego z tych okowów.

Ten proces jest intensywnie badany przez naukowców. Światowa Organizacja Meteorologiczna ogłosiła, że dekada 2001–2011 była najcieplejsza od 1880 roku, odkąd prowadzone są regularne pomiary temperatury. W tej dekadzie średnia temperatura wyniosła 14,46 st. C; w latach 1991–2000 osiągnęła 14,25 st. C, w latach 1981–1990 tylko 14,12 st. C. Jest to średnia  temperatura dla całej kuli ziemskiej, dla lądów i oceanów. Według raportu NOAA w roku 2012 na półkuli północnej stosunek dni rekordowo ciepłych do rekordowo zimnych wyniósł 7 do 1.

Podobnie jak w Arktyce dzieje się w Antarktyce, lód topnieje tam obecnie dziesięć razy szybciej niż 600 lat temu. W ciągu minionych sześciu stuleci temperatura w Antarktyce wzrosła o 1,6 st., naprzemienne zamarzanie i topnienie warstw lodu jest najintensywniejsze (w tym okresie) w ostatnim półwieczu. Wykazała to analiza odwiertu lodowego na głębokość 364 m. Wiercenie przeprowadzili na wyspie Jamesa Rossa naukowcy z Narodowego Uniwersytetu Australii i British Antarctic Survey (West Antarctic Ice Sheet Drive). Wiadomość o tym zamieszcza najnowszy numer „Nature Geoscience".

Antarktyka nie jest interesująca dla armatorów, natomiast Arktyka – bardzo. Uformowanie się w naturalny sposób przejścia północnego wzbudzi emocje, ponieważ wiążą się z tym możliwości handlowe. Co więcej, jeśli kurczenie się pokrywy lodowej będzie postępowało w dotychczasowym tempie, a choćby nawet w nieco wolniejszym, i tak w perspektywie kilku dekad dojdzie do tego, że Arktyka zacznie się stawać ogólnodostępna.

Należy to rozumieć w dosłownym znaczeniu. Szlaki żeglugowe (co jest doświadczeniem historycznym ludzkości) zawsze i wszędzie obrastają infrastrukturą, powstają wzdłuż nich miasta. Nie ma powodów, aby wątpić, że w Arktyce będzie tak samo. Powstaną tam wielotysięczne aglomeracje z lotniskami, portami. Wybudowane zostaną mosty między arktycznymi wysepkami, będą nimi wiodły szosy i linie kolejowe.

Pociągnie to za sobą turystykę na masową skalę, powstaną hotele, motele, ośrodki spa. Luksusowe wycieczkowce będą woziły turystów, ponieważ wielu mieszkańców zamożnych państw jest już znużonych przepełnionymi plażami Riwiery Francuskiej, Hiszpańskiej, kurortami nad Morzem Czerwonym czy w Tajlandii. Do Arktyki napłyną miliony stałych mieszkańców. Natomiast znikną z niej białe niedźwiedzie. Zmieni to oczywiście tryb życia rodzimych mieszkańców tego regionu, i to w stopniu większym niż zmiany klimatyczne.

Rywalizacja

Przedsmak  tego, co można by nazwać gorączką arktyczną, już można obserwować. O Arktykę rywalizują Rosja, Kanada i Dania. Kanada w 1986 roku ogłosiła, że Przejście Północno-Zachodnie leży w obrębie jej wód terytorialnych, czego zresztą nie respektowały Stany Zjednoczone – ich lodołamacz demonstracyjnie przepłynął przejściem bez uzyskania zgody władz Kanady. W roku 2006 kanadyjskie siły zbrojne poszły o krok dalej i stwierdziły, że przejście traktują jako wody wewnętrzne.

Z kolei Rosjanie umieścili swoją flagę w kapsule na dnie oceanu, dokładnie na biegunie północnym. Zrobili to, ponieważ jest o co zabiegać, występują tam złoża ropy i gazu, a zapewne także wielu innych surowców w jeszcze nieudokumentowanych złożach.

Ale można je będzie wkrótce dokładnie zlokalizować i określić ich wielkość, ponieważ do Arktyki będą mogły popłynąć statki badawcze i wiertnicze bez eskorty lodołamaczy.

Z analizy zdjęć satelitarnych dokonanej przez specjalistów z US National Snow and Ice Data Centre w Kolorado wynika, że otwiera się Przejście Północno-Zachodnie, czyli  droga morska wzdłuż północnych wybrzeży Kanady. Tym samym w sposób naturalny, siłami przyrody, spełnia się to, o czym żeglarze i nawigatorzy marzyli od wieków.

Od  XV wieku na próżno usiłowali odnaleźć drogę morską z Europy do Azji, opływając Amerykę od północy. Przejścia tego poszukiwali tak wspaniali żeglarze jak John Cabot, Martin Frobisher, James Cook czy Henry Hudson.

Pozostało 93% artykułu
Nauka
Dieta ketogeniczna może powodować starzenie. Niepokojące wyniki badań na myszach
Nauka
Człowiek poznał kolejną tajemnicę orangutana. Naczelny potrafi się leczyć
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"