Reklama

„Unlimited Love”. Trudna i piękna miłość Red Hotów

Nowy album Papryczek nagrany z Johnem Frusciantem z początku nie zachwyca, ale zyskuje przy bliższym poznaniu.

Publikacja: 30.03.2022 21:00

Red Hot Chili Peppers: Flea, John Frusciante, Chad Smith i Anthony Kiedis

Red Hot Chili Peppers: Flea, John Frusciante, Chad Smith i Anthony Kiedis

Foto: Mat. Pras.

Nowa płyta Red Hot Chili Peppers nosi tytuł „Nieograniczona miłość”, który wobec personalnej karuzeli w grupie może wywołać wątpliwości.

Oczywiście, powrót Johna Frusciantego do zespołu to słuszna decyzja o odtworzeniu najmocniejszego składu kwartetu. Gdy zmarł Hillel Slovak, młodziutki Frusciante dał intrygującej, ale przecież nie topowej grupie zastrzyk kompozytorskiej oryginalności, wzmacniając funkowo-punkową energię o gitarowe dziedzictwo hard rocka, co stworzyło piorunującą mieszankę w postaci przełomowego albumu „Blood Sugar Sex Magik” (1991), który sprzedał się w 14 mln egzemplarzy.

Smutne minki

Sam Frusciante nie wytrzymał presji sławy, rok po premierze opuścił grupę.

Foto: Rzeczpospolita

Heroina ciągnęła go na dno, jednak przełamał depresję i powrócił do zespołu, nasycając muzykę nieznaną wcześniej piękną melancholią na płytach „Californication” (1999) i „By the Way” (2002) oraz ponownie ekstatycznym rockiem na podwójnym albumie „Stadium Arcadium” (2006). By znowu odejść. Wtedy Anthony Kiedis, Flea i Chad Smith nie powtórzyli już patentu użytego podczas pierwszej nieobecności Frusciantego, gdy zaprosili do nagrania „One Hot Minute” (1995) utytułowanego Dave’a Navarro z Jane’s Adiction.

Reklama
Reklama

Wybrali młodziutkiego Josha Klinghoffera, był bowiem przyjacielem Frusciantego, ale też członkiem koncertowego składu. Bilans tego bezpiecznego rozwiązania nie był jednoznaczny. Kiedis zaczął lepiej śpiewać, muzyka stała się bardziej taneczna, elektronika złagodziła rockowo brzmiące gitary. Dwie nagrane w ten sposób płyty – „I’m with You” (2011) i „The Gateway” (2016) – obroniły się, jednak Klinghoffer podczas koncertów nie był w stanie podołać roli gitarzysty.

Czytaj więcej

Internet w obronie Ukrainy

Jednak sposób, w jaki się z nim rozstano po dziesięciu latach, nie pasuje do szyldu „Unlimited Love”. Basista Flea wezwał Josha do domu i gdy Kiedis ze Smithem robili smutne minki, zakomunikował, że stary kumpel Frusciante wraca do gry. Klinghoffer dopiero wtedy pojął, co znaczyły dochodzące do niego sygnały, że Flea jamuje z Frusciantem, który wymienia maile z Kiedisem i ubolewa nad swoim dawnym zachowaniem: były poważną zapowiedzią tego, że przestanie być członkiem jednego z najważniejszych zespołów świata. W kulisach wspomina się, że „The Getaway” był najsłabiej sprzedającą się płytą grupy od 1987 r. (1,3 mln egz.). Napisane w 2018 i 2019 r. nowe piosenki chyba też nie zachwycały, bo choć tworzyły połowę płyty – trafiły do kosza.

Klinghoffer wyznał „Rolling Stone”, że liczył na przyjemniejsze rozstanie. Nie ma złudzeń: skomponowanych przez niego utworów grupa już nie zagra. Złe wrażenia musiał mieć Eddie Vedder, który zaprosił Josha do koncertowego składu Pearl Jam i nagrania solowej płyty. Frusciante, dzięki któremu po jego pierwszym powrocie Papryczki sprzedały ponad 16 mln egz. „Californication”, nie widzi problemu: „Po prostu wróciłem do rodziny” – powiedział.

– Kiedy wzięliśmy się za pracę nad albumem, graliśmy stare piosenki Johnny’ego „Guitar” Watsona, The Kinks, The New York Dolls, Richarda Barretta. Z czasem zaczęliśmy dodawać nowe pomysły, które stopniowo zmieniały się w piosenki, i po kilku miesiącach graliśmy już swoje, nowe numery. Wszystko powstawało bez wysiłku. Dobrze się bawiliśmy, grając cudze utwory, a jednocześnie tworząc własne. Ta płyta to wyraz miłości i wiary w nas samych – wyznał gitarzysta.

To nie żart

Z pewnością „nieograniczonej miłości” i cierpliwości wymagają nowe piosenki, które nie gwarantują wielkich emocji od pierwszego usłyszenia. Jest ich 17, składają się na 70 minut muzyki, która nie od razu rzuca na kolana, jak wcześniejsze hity „Californication” czy „Dani California”. Ale spotkało się czterech rockowych wyjadaczy, którzy wiedzieli, co robić. Nie wykonując nerwowych ruchów, stawiając na sprawdzone patenty, zmierzali spokojnie do finału, który tworzy piękna akustyczna ballada „Tangelo” – pewni swoich racji. Świadczy o tym już pierwszy przebój „Black Summer”, który ujawnił co zapewnia Frusciante: powrót do rockowych solówek, niepowtarzalną melancholię, aluzję do pandemii rozpoczętej w Chinach, ale i nadzieję, która w „These Are the Ways” staje się radością. Najostrzej na płycie John gra w „The Great Apes”, ale mamy też klasyczne papryczkowe funky („Poster Child” i bardziej taneczne „She’s a Lover”).

Reklama
Reklama

Warto zwrócić uwagę na ciekawsze, bardziej złożone formy kompozycji, przełamujące schematy prostej ballady, jak „Veronica” czy „White Braids & Pillow Chair”, choć grupa nie ma problemu, by wzruszać („Not the One” i „It’s Only Natural”). Wiadomo: nie przez przypadek skomponowali „Under the Bridge”.

„Aquatic Mouth Dance” zyskało oprawę free jazzowej aranżacji, saksofonów i trąbek, które delikatniej grają w „Let’em Cry”. W „Bastard of the Light” syntezatorowy motyw, oprawiony akustyczną i melancholijną gitarą, zostaje nagle przełamany dynamiczną rockową grą i przetworzoną partią wokalną. „Heavy Wing” zaczyna się podniośle, romantycznie, tymczasem śpiew Flea i gitara Frusciantego wywołują muzyczną burzę o smaku chilii. A choć premierę zapowiedziano na 1 kwietnia, komplementy pod adresem nowych nagrań to nie żart.

Muzyka popularna
Nostalgiczna Magda Umer lubiła się uśmiechać
Muzyka popularna
Magda Umer nie żyje. Miała 76 lat
Muzyka popularna
TVP: Polska weźmie udział w Eurowizji 2026
Muzyka popularna
45. rocznica śmierci Johna Lennona. Wieczne wołanie o pokój
Muzyka popularna
Kazik w szpitalu. Kult zagra dwa koncerty na Teneryfie bez lidera
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama