Ciągłe inwestowanie w nowe talenty to bardzo ryzykowny biznes, bo tylko niewielka część artystów odnosi na konkurencyjnym muzycznym rynku komercyjny sukces. Mimo to największe wytwórnie płytowe inwestują co roku w nowych artystów (organizowanie debiutu, materiałów na płytę, koncertów, klipów) ok. 16 proc. swoich przychodów, a kolejne 13 proc. przeznaczają na marketing związany z promowaniem swoich podopiecznych i ich albumów. Globalne wydatki na ten cel wynoszą ok. 5 mld dol. rocznie.
W Wielkiej Brytanii w 2007 roku wytwórnie wyłożyły na promocję nowych talentów ponad 23 proc. swoich przychodów, ale nawet wcześniej, gdy przeznaczały na ten cel ok. 16 proc. przychodów, było to więcej, niż na badania i rozwój wydawały firmy z innych sektorów (najwyższy odsetek wydatków na taki cel w porównaniu z przychodami miał sektor farmaceutyczny i biotechnologiczny, ale i tak wynosił on mniej niż w sektorze muzycznym, bo 15 proc.).
Jak szacują w najnowszym raporcie o inwestycjach w muzykę eksperci z Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI), żeby wypromować młodą popową grupę, trzeba zainwestować na początek milion dolarów. Najwięcej z tej puli wyniosą nakłady na marketing i promocję (300 tys. dol.) oraz zaliczka dla artysty, nagranie albumu i trzech klipów (3 razy po 200 tys. dol.).
Zaliczka jest konieczna i w przypadku wyjątkowo ciekawego talentu, o który rywalizuje kilka wytwórni, potrafi wynieść nawet 1,5 mln dolarów (ma zapewnić artyście środki do życia w czasie prac nad albumem, potem jest potrącana od przypadających mu zysków ze sprzedaży, ale nie ma zwyczaju odzyskiwania jej, gdy sprzedaż okaże się zbyt niska). Dużo droższe niż wspomniane 200 tys. dol. może być też nagranie klipu. Koszty produkcji najdroższych, powstających przez wiele dni, mogą się złożyć nawet w 1 mln dol. Na trasy koncertowe wytwórnie potrafią wykładać po 450 tys. dol., a kampanie promocyjne największych międzynarodowych gwiazd potrafią kosztować nawet ponad 2,3 mln dol.
– Żeby wprowadzić na międzynarodowy rynek grupę grającą jazz lub muzykę klasyczną, trzeba dziś mieć w kieszeni ok. 1,5 mln dol. – szacuje Dickon Stainler, dyrektor zarządzający brytyjskiej wytwórni Decca Records (na liście jej podopiecznych jest np. Robert Plant).