Na razie oficjalnie nie wiadomo, kiedy nowa opcja będzie dostępna, ani jak będzie wysokość opłat. YouTube zaczął dopiero rozsyłać listy do swoich najpoważniejszych klientów, umieszczających w serwisie swoje materiały, z informacją o możliwości zmiany kontraktu. "Wasi widzowie chcą mieć wybór" – czytamy w liście opublikowanym przez agencję Bloomberga. YouTube zamierza się dzielić przychodami z opłat z producentami materiałów wideo.
Według znanego producenta wideo Hanka Greena YouTube nie rozpieszcza swoich partnerów. Średnia stawka za oglądanie reklam to około 2 dolarów na każde 1000 odsłon, z czego twórcy materiałów otrzymują około 55 proc. Aby stać się dojrzałym medium YouTube będzie potrzebować więcej przychodów z subskrypcji – konstatuje w swoim wpisie na blogu Green.
"Dając widzom większy wybór w oglądaniu ulubionych materiałów, a twórcom więcej szans na zwiększenie przychodów zawsze należało do naszych priorytetów" – czytamy w stanowisku spółki. YouTube na razie odmawia podania bliższych szczegółów, ale z przecieków wynika, że w przyszłości widzowie będą mieli do wyboru dwie opcje – z reklamami lub bez. W tym drugim przypadku producenci wideo także dzieliliby się z YouTube w proporcji 55-45. Do tej pory eksperyment z wprowadzeniem opłat w YouTube nie przyniósł większych sukcesów finansowych. Pierwsze płatne kanały serwis wprowadził w 2013 roku. W listopadzie ubiegłego roku ruszył wolny od reklam serwis Music Key.
YouTube jest w całości kontrolowany przez Google.
Tomasz Deptuła z Nowego Jorku