W Chinach wszystko co zachodnie ma swój odpowiednik. Jest chiński Twitter, chiński Google, a także chiński YouTube. Serwisy made in China mają o tyle łatwiej, że większość ich pierwowzorów ma oficjalny zakaz działalności w państwie. Gdy jest się zatem w Chinach i chce się obejrzeć rozmaite filmiki, wystarczy wejść na stronę youku.com. Obecnie jest to połączenie dwóch największych dostawców treści video, Youku i Tudou. Przedsiębiorstwo jest notowane na nowojorskim parkiecie NYSE i ma obecnie wartość 4,2 mld dolarów.
Miliardy odsłon
W Youku Tudou można od roku oglądać serial „Surprise", czyli „niespodzianka". Odcinki osiągnęły już ponad miliard odsłon i chętnych do śledzenia losów głównych bohaterów wciąż przybywa. To wszystko cieszy branżę filmową, ponieważ wpływy z reklam online rosną. W 2013 roku wyniosły 1,57 mld dolarów, o 47 proc. więcej niż rok wcześniej. Firma badawcza iResearch badająca ten rynek prognozuje wzrost wartości tego segmentu rozrywki ponad trzykrotnie do poziomu ponad 6 mld dolarów w ciągu najbliższych 4 lat.
Chińscy producenci internetowych programów wiedzą, że ludzie w kraju coraz częściej są rozczarowani ofertą tradycyjnej telewizji. Nie znajdują w niej niczego dla siebie, ale za to mają coraz większy dostęp do mobilnych urządzeń i ceny połączeń internetowych stają się coraz niższe. To wszystko czyni z treści dostępnych online bardzo ciekawy rodzaj rozrywki. Z każdym miesiącem więcej firm staje się aktywnymi graczami rynku telewizji w internecie. Gigant e-handlu, Alibaba, która jeszcze w tym miesiącu zatrzęsie amerykańską i światowymi giełdami ze względu na planowany debiut, inwestuje w tzw. set-top boxy, czyli dekodery do oglądania telewizji w sieci. W kwietniu jej założyciel, Jack Ma oznajmił, że przeznacza 1,22 mld dolarów na mniejszościowy pakiet akcji Youku.
Podobnie działa rywal Alibaby, koncern Tencent. Inwestycje w branżę video online oferują miliony par oczu przykutych do ekranów i subskrybujących najlepsze kanały. Do sieci produkuje się seriale historyczne, dramaty obyczajowe i telenowele. Sprowadza się też znane programy z zagranicy, ale koszty licencji rosną i bardziej opłaca się Chińczykom przygotowywać własne produkcje. Z pomocą rodzimym producentom przychodzą także regulacje prawne, z początkiem września wprowadzono nowe zasady, według których materiałów video dostępnych z zagranicy może być maksymalnie 30 proc. Zgodnie z wytycznymi z marca br. wszystkie zagraniczne treści TV dostępne w internecie muszą być zgłaszane władzy.
Taniej zrobić po swojemu
W 2013 roku serwisy udostępniające treści video zapłaciły blisko 684 mln dolarów licencji zagranicznym partnerom. Był to wzrost o ¼ wobec poziomu z 2012 roku. Koszty opłat za jeden odcinek popularnego programu telewizyjnego może wynosić od 3,25 mln do 4,88 mln dolarów. Bardziej opłacalne jest przygotowanie produkcji we własnym zakresie. Coraz więcej internetowych stron zabiera się w Chinach za taką działalność – między 1500 a 1700 w tym roku wobec zaledwie 1000 rok wcześniej. Za rodzime produkcje video płaci się 1/3 tego co za materiały sprowadzane z zagranicy.