Wydawca niemieckiego „Die Wielt" ma np. cały szereg mobilnych aplikacji, które w rozmaity sposób wykorzystują treści z dziennika. – Jedne oferują np. tylko treści wideo, inne wyłącznie pisane – mówił Kritsanarat Khunkham, sekretarz redakcji „Die Welt", na międzynarodowej konferencji News Impact Summit, która odbyła się w czwartek w Warszawie. Żeby dbać o jakość  treści wrzucanych na stronę www, nad którymi pracują ci sami dziennikarze, co dla papierowego wydania gazety, teksty w Internecie są brane pod lupę nie tylko pod kątem kliknięć, ale także m.in.  czasu, jaki spędzają nad nimi internauci oraz skali udostępniania ich potem w mediach społecznościowych. Płatnych subskrybentów treści w sieci „Die Welt" ma 65 tys., po okresie próbnym na płacenie abonamentu decyduje się trzech na czterech internautów. Tym, co obserwują wszyscy wydawcy, jest przepływanie czytelników do stron mobilnych. – 38 mln z 53,5 mln naszych użytkowników w internacie to użytkownicy mobilni – mówiła Doris Truong, redaktor strony głównej „The Washington Post". Z kolei na newsowej witrynie brytyjskiej BBC, nieco ponad połowa ruchu jest już generowana z urządzeń mobilnych. – Praca nad tekstem nie kończy się dziś na napisaniu go, a Facebooka i Twittera można wykorzystywać na wiele innych sposobów, niż tylko po to, by wrzucić tam link do artykułu – przekonywała Tanya Sichynsky, redaktor mediów społecznościowych z USA Today Sports, dając przykłady wykorzystania Snapchata czy Periscope.- Snapchat czy Periscope pozwalają zmniejszyć dystans miedzy reporterem i czytelnikiem – uważa. Jak zauważał Łukasz Mężyk z portalu 330polityka.pl, takie narzędzia, jak Periscope są idealne do pokazywania np. kulisów wielkich wydarzeń. – Ludzie bardzo lubią oglądać relacje z kulisów takich wydarzeń – przekonywał.

Wszyscy wydawcy cyfrowych mediów podkreślają, że w obecnych czasach najlepszym rozwiązaniem jest samodzielne poszukiwanie nowych dróg prowadzących do czytelników, bo wspólnej uniwersalnej drogi już dla wydawców na rynku nie ma.  – jeśli jakieś rozwiązanie jest na rynku nowe i korzystają z niego dzieciaki, nie oznacza to, że za chwilę nie rozwinie się w nowego facebooka czy Twittera. A nawet, jeśli z jakiegoś eksperymentu nic nie wyjdzie, i tak warto próbować kolejny raz – przekonywała Doris Truong z „The Washington Post". Podobnie uważa Megan Lucero odpowiedzialna za tzw. dziennikarstwo danych (data journalism) w „The Times" i „The Sunday Times". Jak dodawała, modne dziś dziennikarstwo danych to wbrew pozorom nic innego od „tradycyjnej" pracy w tej branży polegającej na gromadzeniu informacji, weryfikowaniu ich i docieraniu z nimi do odbiorców.

Polscy wydawcy także wpisują się w te trendy. – Trendy widoczne na polskim rynku korzystania z cyfrowych treści są podobne, jak w innych krajach: widać odpływ ludzi od tradycyjnej telewizji i kurczącą się sprzedaż papierowej prasy. To, co w Polsce odbiega od ogólnoeuropejskich wyników, to fakt, że choć nasycenie smartfonami na rynku jest relatywnie duże, wciąż z jakiegoś powodu znacznie chętniej niż w innych krajach korzysta się tu przy przeglądaniu Internetu z laptopów – mówi „Rz" Nic Newman z Reuters Institute for The Study of Journalism. Instytut pod koniec października opublikuje wyniki swojego corocznego badania Digital News Report, w którym po raz pierwszy uwzględnia Polskę. Z badania wynika m.in., że w ciągu ostatniego roku według deklaracji za treści w Internecie zapłaciło 17 proc. Polaków. -  To plasuje Was w czołówce europejskiej. Niestety tylko 7 proc. z tych osób to te, które płacą za cyfrową subskrypcję gazet – mówi Newman.