Amerykański Netflix, który w przyszłym roku wyłoży na własne produkcje już 5 miliardów dolarów, na pewno zaskoczyła informacja o tym, że aż 24 proc. jego użytkowników nigdy nie oglądało nie tylko kultowego serialu „House of cards", ale w ogóle żadnej autorskiej produkcji tej firmy. Z roku na rok takich osób jest wprawdzie coraz mniej (w lutym 2014 roku stanowiły jeszcze 36 proc. wszystkich użytkowników), ale biorąc pod uwagę impet, z jakim Netflix inwestuje w swoje programy, jedna czwarta niezainteresowanych nimi klientów wydaje się wysokim odsetkiem.

Wyłącznie autorskie produkcje Netfliksa ogląda na platformie 4 proc. klientów, natomiast największy ich odsetek – 41 proc. – deklaruje, że tylko niektóre z oglądanych przez nich materiałów to te produkowane na zlecenie Netliksa (ten odsetek w ciągu ostatniego półtora roku lekko spadł). To logiczne, jeśli weźmie się pod uwagę, że własne treści – choć konkurencyjnej jakości i dobrze rozreklamowane – stanowią dziś na platformie niewielki odsetek całej jej liczącej 100 mln godzin zawartości programowej. Z czasem odsetek widzów autorskich treści Netfliksa wraz ze wzrostem produkcji własnej na pewno będzie rósł. Zarząd platformy, która od kliku sezonów produkuje nie tylko serial „House of cards" ale także „Orange is the New Black", „marco Polo" czy „Bloodline" oraz cały szereg produkcji dla dzieci, już zapowiada pompowanie kolejnych miliardów dolarów w nowe produkcje. W sierpniu ruszył z pierwszymi nieanglojęzycznymi produkcjami – meksykańską komedią o świecie piłki nożnej „Club de Cuervos" oraz kręconym w Kolumbii serialem „Narcos" o przemycie narkotyków. – Będziemy inwestować we własne materiały coraz więcej środków. Będzie to oznaczało nie tylko nakłady na własne seriale, cykle dokumentów, komediowe stand-upy, ale także na pełnometrażowe filmy – zapowiedzieli Reed Hastings, prezes Netfliksa i David Wells, dyrektor finansowy spółki.