Wystawa prac Józefa Chełmońskiego w Warszawie. Reporterska brawura i kontemplacja natury

W Muzeum Narodowym w Warszawie na wielkiej monograficznej wystawie Józefa Chełmońskiego, jednego z najważniejszych polskich malarzy XIX wieku, oglądamy 120 obrazów i kilkadziesiąt rysunków. Są rozpędzone konie, ptaki w locie, pejzaże.

Publikacja: 02.10.2024 05:12

Józef Chełmoński, Sanna, 1879

Józef Chełmoński, Sanna, 1879

Foto: Muzeum Śląskie w Katowicach

Jest tu wiele legendarnych obrazów, które weszły do kanonu polskiej sztuki, dziś pochodzących z krajowych i zagranicznych zbiorów.  Ekspozycja jest efektem trzyletniego projektu badawczego realizowanego przez Muzea Narodowe w Warszawie, Poznaniu i Krakowie.

Z San Francisco przybyła „Polska furmanka”, którą Chełmoński namalował w Paryżu w 1878 roku na zlecenie francuskiego marszanda Adolphe’a Goupilla. A z Santa Anna, także w Stanach, „Sielanka” (z wiejską dziewczyną i chłopcem grającym na skrzypcach), który artysta sprzedał sławnej aktorce Helenie Modrzejewskiej.

W prologu pokazu znalazły się wybrane obrazy: jedyny malarski portret artysty i jego dzieła ikoniczne, wskazujące główne tematy. Na plan pierwszy wybija się „Kurka wodna” powstała z wzbijającym się ponad szuwary leśnego stawu dużym ptakiem. Przymglony obraz o rozległym horyzoncie o świcie, namalowany w 1894 roku, oddaje fascynację Chełmońskiego naturą.

„Bociany” (1900) przedstawiają scenę, w której ojciec i syn odpoczywają na polu w trakcie orki. Patrzą w niebo nad mazowieckim pejzażem, na którym widać klucz przylatujących bocianów – wróżących nadejścia wiosny.

Czytaj więcej

Wystawa w Londynie. Spełnione życzenie van Gogha

Reporterski zmysł Józefa Chełmońskiego

Obraz „Przed karczmą (1897) z realizmem pokazuje scenę z wiejskiego życia. Ludzi stojących w błocie na tle brudnej ściany w szarym pejzażu z topniejącym śniegiem. Jednocześnie świetnie podkreśla prozę ich życia malarskimi kontrastami: szarości, bieli i czerwieni kobiecych strojów. 

Pierwszy rozdział na wystawie pokazuje właśnie reporterski zmysł artysty, który dokumentował rzeczywistość wiejskiego życia pod karczmą, na jarmarkach i przywoływał powstańcze reminiscencje.

Pochodzący ze zubożałej rodziny szlacheckiej spod Łowicza Chełmoński od dziecka był zżyty z wiejską społecznością i z pełnym autentyzmem potrafił oddać jej codzienność. Ale dobrze też znał życie miejskie, bo studiował w Warszawie w klasie rysunkowej Wojciecha Gersona, a po studiach wynajął pracownię w Hotelu Europejskim wraz z kolegami: Adamem Chmielowskim i Stanisławem Witkiewiczem (ojcem Witkacego).

Ale i w tej pracowni powracał najchętniej to tematyki wiejskiej – scen i pejzaży już nie tylko Mazowsza, lecz i Ukrainy, gdzie często bywał. Miał fenomenalna pamięć, o czym świadczy jedna z jego najsłynniejszych kompozycji „Babie lato”, namalowane w warszawskiej pracowni, a przypominającej scenę zaobserwowaną w ukraińskim pejzażu.

Potem pojechał do Monachium i Paryża.

Czytaj więcej

Salvador Dali: surrealistyczne wizje i naukowe pasje geniusza

Rozpędzone „Czwórki” i „Trójki”

Chełmoński kochał konie. Był nie tylko świetnym jeźdźcem, ale i malował je z ekspresją, z temperamentem, po mistrzowsku. Najbardziej zapadają w pamięć szaleńcze rozpędzone „Czwórki” i „Trójki” na tle stepowych pejzaży. Wprawdzie z powodów konserwatorskich nie udało się sprowadzić gigantycznej „Czwórki” o długości ponad 6,6 m z krakowskich Sukiennic, na której rozpędzony zaprzęg pędzi wprost na widza. I sprawia wrażenie, że zaraz nas stratuje.

W Warszawie całą salę udało się za to wypełnić innymi obrazami, których głównym tematem są konie. Porywają dynamiką, jak  „Czwórka” karych koni (ze zbiorów warszawskiego Muzeum Narodowego) w zaprzęgu pędząca w pochmurny dzień po bezkresnych stepowych bezdrożach. Śmiałe skróty perspektywiczne oddają żywiołową energię i dzikość zwierząt.

O ile w Paryżu dynamika konnych kompozycji Chełmońskiego natychmiast wzbudziła aplauz publiczności, o tyle w Monachium była krytykowana. Trudno dziś zrozumieć, dlaczego romantyczna kompozycja „Sanna” (1879) z mknącymi nocą po śnieżnym pustkowiu saniami (unoszącymi rozmarzoną młodą kobietą) w Monachium się nie spodobała.

W Paryżu Józef Chełmoński mieszkał przez 12 lat. Jego sztuka prezentowana na salonach paryskich spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. Przez kilka pierwszych lat tam spędzonych jego obrazy sprzedawały się świetnie. Artysta odniósł sukces. 

Później jednak francuscy krytycy zaczęli mu zarzucać powtarzalność motywów, nadmiar brutalności w obrazowaniu, nadmierną szkicowość. Obrazy artysty nie sprzedawały się już tak dobrze.  

Czytaj więcej

Austriacka wystawa dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów

Najprawdopodobniej z tego powodu 39-letni artysta w 1888 roku zdecydował się wrócić do kraju. Kupił majątek na Mazowszu w Kuklówce, w którym mieszkał przez 25 lat do końca życia. Trzy lata po powrocie rozwiódł się z żoną Marią w aurze skandalu, zarzucając jej zdradę. Żona tęskniła za luksusowym życiem w Paryżu, ale Chełmoński stracił zainteresowanie wielkomiejskich światem. W Kuklówce wychowywał sam trzy córki (czwarta pozostała z żoną) i malował.

Nastrojowe pejzaże malowane na Mazowszu

W nowym otoczeniu Józef Chełmoński odnalazł nowe inspiracje, które całkowicie zmieniły jego sztukę. Teraz zafascynował go pejzaż. Do niedawna pełen temperamentu realista stał się uważnym obserwatorem natury, mistrzem subtelnych nastrojów i nastrojowych pejzaży.

W jego pejzażach z ludźmi człowiek jest cząstką natury i otaczającego uniwersum. Seria obrazów z ptakami – żurawiami, czajkami, cietrzewiami, kuropatwami, dropiami – podkreśla ich wolność. Chełmoński tworzył też czyste pejzaże. Są to mistrzowskie kadry, które zdradzają dobrą znajomość europejskich nurtów sztuki, m.in. impresjonizmu. Na przykład w różowych wschodach słońca chwytał zmienny koloryt i niezwykły blask słońca, a w nocnych nokturnowych pejzażach migotliwą zmienność blasku i cieni.  

Jednocześnie Józef Chełmoński szedł własną drogą, stając się prekursorem symbolizmu, bo nie skupiał uwagi wyłącznie na chwyceniu ulotnej chwili. Potrafił oddać to, co nieprzemijające, co nadaje naturze metafizyczny wymiar.

Wystawa „Józef Chełmoński” będzie także pokazywana w Muzeach Narodowych w Poznaniu i w Krakowie, w stołecznym Muzeum Narodowym czynna jest do 26 stycznia 2025

Jest tu wiele legendarnych obrazów, które weszły do kanonu polskiej sztuki, dziś pochodzących z krajowych i zagranicznych zbiorów.  Ekspozycja jest efektem trzyletniego projektu badawczego realizowanego przez Muzea Narodowe w Warszawie, Poznaniu i Krakowie.

Z San Francisco przybyła „Polska furmanka”, którą Chełmoński namalował w Paryżu w 1878 roku na zlecenie francuskiego marszanda Adolphe’a Goupilla. A z Santa Anna, także w Stanach, „Sielanka” (z wiejską dziewczyną i chłopcem grającym na skrzypcach), który artysta sprzedał sławnej aktorce Helenie Modrzejewskiej.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Malarstwo
Profesor Antoni Fałat nie żyje. „Straciliśmy wybitnego artystę”
Malarstwo
Wystawa w Londynie. Spełnione życzenie van Gogha
Malarstwo
Salvador Dali: surrealistyczne wizje i naukowe pasje geniusza
Malarstwo
Austriacka wystawa dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów