Fragment tekstu z archiwum tygodnika Plus Minus
Zanim Harry Potter podbił świat, opowieść o jego przygodach odrzuciły wszystkie poważne brytyjskie oficyny. Również debiut Małgorzaty Kalicińskiej nie zaciekawił krajowych wydawców. W końcu książka trafiła do Poznania.
– Mam taki oryginalny zwyczaj, że zanim ocenię jakąś prozę, najpierw ją czytam – wyjaśnia Tadeusz Zysk, właściciel wydawnictwa Zysk i S-ka. – Podczas lektury zwracam uwagę na poziom wiarygodności. Zastanawiam się, czy emocje zostały prawdziwie oddane i czy proza wciąga czytelnika. Gdy odłożyłem komputerowy wydruk, nie miałem wątpliwości, że książka Małgorzaty Kalicińskiej odniesie sukces.
„Dom nad rozlewiskiem” sprzedał się w 215 tys. egzemplarzy, „Powroty nad rozlewiskiem” – w 170 tys., a „Miłość nad rozlewiskiem” – w 150. Myli się jednak, kto sądzi, że Małgorzata Kalicińska pójdzie za ciosem i dopisze dalsze odcinki mazurskiej opowieści.
– Nie mam na nazwisko Galsworthy, nie piszę kolejnej „Sagi rodu Forsyte’ów” – mówi z uśmiechem autorka. – Chcę się sprawdzić na innych polach. Ciekawi mnie, o czym jeszcze będę potrafiła opowiedzieć.