Wydawnictwo Centrala powoli staje się bardzo istotnym elementem krajobrazu naszego rynku komiksowego. Poznańska oficyna nie boi się stawiać na tytuły eksperymentalne, awangardowe i niejednoznaczne w ocenie. Są to często pozycje tak niszowe (ukazujące się nierzadko w nakładzie zaledwie 300 egzemplarzy), że prawdopodobnie żaden inny wydawca nie zdecydowałby się na ich publikację.
Mimo że to nie z ich stajni wyszły najlepsze tegoroczne premiery (pulę zapewne zgarną wydane przez Timof Comics grube tomiszcza firmowane nazwiskami cenionych twórców), w moim rankingu – ze względu na nietuzinkową ofertę i to, że ich działalność podszyta jest misją propagowania komiksu artystycznego – zasłużyli na miano wydawnictwa roku.
Oprócz nieznanych, podziemnych autorów, w ich katalogu czasem pojawiają się jednak pewniaki z dużych zachodnich wydawnictw niezależnych. Tym razem sięgnęli do oferty znakomitej kanadyjskiej oficyny Drawn & Quarterly, by przedstawić nam jednego z najbardziej obiecujących współczesnych twórców – Toma Gaulda.