Tom przynosi cztery szkice podróżne: o wyspie Hydra, o półwyspie Mani, o miasteczku Duino i o Arles. Przewodnikami autora są: Henry Miller jako autor powieści „Kolos z Maroussi”, Patrick Leigh Fermor, autor książki „Mani. Wędrówki po Peloponezie”, Rainer Maria Von Rilke wraz z „Elegiami duinejskimi” i malarstwo Vincenta van Gogha. Wszystkie podróże odbył Kłoczowski także w czasie minionym, posiłkując się wiedzą i wyobraźnią.
Dla tego podróżnika celem są miejsca opuszczone i zapomniane, ale jednak osadzone w kulturze. Wyjątkiem okazuje się zatłoczone Arles, jednak wędrowiec krąży prywatnymi ścieżkami, trzymając się z dala od niedzielnych turystów. Jego opisy: góry Eros czy Kardamyli, gdzie mieszkał Fermor i gdzie przebywał Bruce Chatwin, wreszcie Lourmarin, dokąd zawędrował na grób Alberta Camusa, okazują się jedyne w swoim rodzaju, z jednej strony osobiste, a z drugiej sugestywne, uniwersalne.
Czytaj więcej
Internet coraz częściej zapewnia istnienie czasopismom kulturalnym. Niektóre są w sieci już od dziesięciu lat.
W tyleż literackich, by nie powiedzieć poetyckich, co reporterskich narracjach wędrowiec wspiera się wysmakowanymi lekturami: prozą Lawrence’a Durrella i liryką Jorgosa Seferisa, wspomnieniami Jerzego Kossowskiego (1889–1969), żołnierza z czasów I wojny światowej, autora książki „Zielona kadra”, szkicami Adama Wodnickiego „Tryptyk oksytański”. Mało tego: to, co przeczytane, Kłoczowski finezyjnie wiąże z tym, co zobaczone i co usłyszane. Stąd nawiązania do filmu Michalisa Kakojoannisa „Dziewczyna w czerni”, do perypetii Ernesta Hemingwaya w Trieście oraz do ballad Leonarda Cohena. Cohen w 1960 osiadł na siedem lat na Hydrze, tutaj kupił dom i skomponował piosenki na płyty „Songs of Leonard Cohen” i „Songs from a Room”.
Kłoczowski wędruje powoli, za to systematycznie i uważnie. Nie interesują go wyłącznie niegdysiejsze zachwyty literackie, mitologia i historia, rzeźba i architektura, ale również powszednie życie, jakie się właśnie toczy w miejscach, do których nie bez wysiłku dotarł. Z wielkim talentem opisuje codzienność starych ludzi, którzy ani myślą emigrować, chociaż niemal wszyscy młodzi wyjechali szukać szczęścia w wielkich miastach. A zatem z jednej strony grób legendarnego historyka sztuki Johanna Winckelmanna w Trieście, a z drugiej cisza wsi Kokkala. Konfrontując przeszłość zapisaną w księgach wielkich mistrzów ze współczesnością, Jan Maria Kłoczowski widzi, jak: „czas biegnie w magicznym, powolnym tempie”. Dlatego też: dokądkolwiek pojedziemy, nie spieszmy się, przyglądajmy się temu, co zobaczymy spokojnie, ze zrozumieniem.