John Maxwell Coetze Lato

„Lato”, ostatnia książka J.M. Coetzeego, jest fingowaną autobiografią pisaną z perspektywy osób bliskich bohatera

Publikacja: 27.11.2010 00:38

Coetzeego nie da się lubić. Zero słabości, prawy do bólu. Nie pije, nie pali, nie je mięsa.

Znalazłam jednak mankament: nie akceptuje siebie. O tym traktuje wiele jego książek. Także, może nade wszystko, ostatnia proza. „Lato” zamyka autobiograficzną trylogię „Sceny z prowincjonalnego życia” (wydawnictwo Znak). W ostatnim tomie triady J.M. Coetzee dokonuje autoanalizy, wyprzedzając bieg historii. Mianowicie pisze z perspektywy pośmiertnej.

Fenomenalna rozgrywka psychologiczno-literacka. Z jednej strony – mistyfikacja, z drugiej – dramatyczne dociekanie prawdy o sobie.

Pomysł był taki: młody krytyk przeprowadza wywiady z ludźmi bliskimi „nieżyjącemu” nobliście. Nie ma wiele pracy: Coetzee, samotnik z natury, kontaktował się z nielicznymi, w sprawach zaś emocjonalnych w ogóle nie dawał sobie rady.

W ciągu dwóch lat, które upłynęły od śmierci pisarza, krytyk dociera do pięciu rozmówców. Cztery kobiety, z którymi coś Coetzeego łączyło, i jeden mężczyzna, uczelniany kompan, wystawiają bohaterowi beznadziejne świadectwo. Nieudacznik z wykrojoną empatią, pozbawiony umiejętności dawania i brania uczuć. Jakież znaczenie wobec nieudanego życia mają artystyczne osiągnięcia? Zrozumiałam, dlaczego pomimo literackiego sukcesu noblista nie poczuł się nigdy pieszczoszkiem losu. Był sam i nie potrafił tego przełamać.

Jego miłosne przygody to pasmo klęsk. W każdej płaszczyźnie: cielesnej, duchowej, zawodowej. Seks? Też nie należał do mocnych stron J.M.C. W łóżku zachowywał się jak manekin. Może więc stać go było na miłość duchową? Także nie. Z kuzynką, z którą w dzieciństwie miał wiele wspólnego, w wieku dojrzalszym nie potrafił się dogadać. Fatalne zauroczenie brazylijską tancerką daje jak najgorszy efekt. Odrzucony przez nią, zachowuje się jak maniak. Żenujące!

Naszkicowany z pośmiertnych wywiadów portret Coetzeego jest wstydliwie nieciekawy. Okazuje się, że bardziej wegetował, niż żył. Słabeusz. Dziwak. Półchłop, może gej? Przeciwwagą dla tych negatywów jest literacka autoanaliza.

Kpiarska, z dystansem do siebie, wręcz bezlitosna. Wywiedziona od Prousta, lecz bardziej zanurzona w otaczającą rzeczywistość. A tej również Coetzee nie rozumie… Tragiczne czy komiczne? Może po prostu – typowe dla twórczych osobowości. Tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę.

Coetzeego nie da się lubić. Zero słabości, prawy do bólu. Nie pije, nie pali, nie je mięsa.

Znalazłam jednak mankament: nie akceptuje siebie. O tym traktuje wiele jego książek. Także, może nade wszystko, ostatnia proza. „Lato” zamyka autobiograficzną trylogię „Sceny z prowincjonalnego życia” (wydawnictwo Znak). W ostatnim tomie triady J.M. Coetzee dokonuje autoanalizy, wyprzedzając bieg historii. Mianowicie pisze z perspektywy pośmiertnej.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera