Przepraszam, ale muszę kiedyś zjeść – oznajmia, przeżuwając kanapkę sprzedawca w namiocie z tanią książką ustawionym pod PKiN. – Wczoraj skończyliśmy o pierwszej w nocy, dziś jestem od rana... – I cały czas są ludzie? – pytamy. – Bez przerwy! Gdybyśmy wczoraj nie zamknęli, to chyba całą noc by przychodzili – handlowiec kwituje to machnięciem ręki i odchodzi do klienta.
Tania Książka to tylko jedno z kilkuset stoisk II edycji Warszawskich Targów Książki. Tłumnie jak tu było jednak wszędzie – od piątku do niedzieli przez sale Pałacu Kultury przewijał się nieprzerwany strumień czytelników.
Można w tym roku narzekać na skromną liczbę prawdziwych gwiazd literatury, na niezbyt rozbudowane pozaliterackie atrakcje imprezy. Ale jednemu zaprzeczyć się nie da: WTK w oczach i warszawiaków, i księgarzy okazały się sukcesem.
Spory cienia nie rzuciły
Tegoroczne targi odbywały się w cieniu sporu WTK z Międzynarodowymi Targami Książki i ostatecznie odwołania tych ostatnich. Dziennikarze stawiali pytania, odpowiednie pozwy organizatorów wędrowały do sądów... Na miejscu okazało się jednak, że całe to zamieszanie zupełnie nie interesuje warszawiaków. Niektórzy w ogóle nie zdawali sobie sprawy, że są na jakiś innych niż zazwyczaj targach. Inni lekceważąco wzruszali ramionami, mówiąc, że to bez znaczenia. Cóż, jest maj, jest Pałac Kultury, są książki – wszystko na swoim miejscu.
Podobnego zdania byli wystawcy. Ich przedstawiciele, jeśli zabierali głos, to anonimowo.