Asafa zrobił swoje

Pedro’s Cup z gwiazdami. Było zimno jak zawsze, ale Jamajczyk Asafa Powell wreszcie jako pierwszy pobiegł w Polsce 100 metrów poniżej 10 sekund. Jego czas – 9,89

Publikacja: 18.09.2008 02:55

Asafa Powell na bieżni w Szczecinie. Według europejskich mediów Jamajczyk za każdy start w mityngach

Asafa Powell na bieżni w Szczecinie. Według europejskich mediów Jamajczyk za każdy start w mityngach bierze 70 tysięcy dolarów

Foto: Rzeczpospolita, Roman Bosiacki

Spiker prosił o ciszę. Z głośników niemal bez przerwy leciały gitarowe riffy, potem mocna perkusja, lecz szczęśliwie dało się wszystko wyłączyć. 100 metrów rozpisane na odcinki może trwać i trwać, ale tym razem historia była krótka. Były rekordzista świata walczył tylko z dystansem, pozostali tworzyli tło.

Wystartował pozornie leniwie, ale i tak po chwili tylko on połykał przestrzeń tak, jakby nie było chłodu. Zegar pokazał: 9,89 – można było wystrzelić fajerwerki i grać „Rydwany ognia”. Pewnie Jamajczyk zamieniłby kilka takich ładnych startów na jeden złoty medal mistrza świata lub mistrza olimpijskiego, lecz sezon 2008 zakończył jako gwiazda zawodów komercyjnych i na razie to musi mu wystarczyć.

Zanim Powell przebiegł sprintem ostatnie metry, na Stadionie im. Wiesława Maniaka trwało dwugodzinne dziękowanie polskim uczestnikom igrzysk. Tomasz Majewski w ciągu kilku poolimpijskich tygodni musiał znosić największe trudy bycia osobą publiczną. W Szczecinie został wwieziony na stadion efektownym samochodem terenowym na rundę honorową obok Christana Cantwella, nawet Powell, który ma przecież złoto igrzysk w sztafecie 4x100 m, grzecznie stał za nim.

Polak skończył rywalizację na drugim miejscu, 2 cm za Cantwellem, tuż przed Reese’em Hoffą. Skończył konkurs zły. Za czwartym razem kula poleciała w okolice 21 m, lecz sędzia uznał, że kulomiot za wcześnie opuścił koło. Szkoda, bo nie miał racji. – Sędziowie za bardzo się przejęli swoją misją. Jestem zły, bo mistrz olimpijski powinien zawsze wygrywać – mówił. Pojedzie jeszcze na zawody do Szanghaju i Kawasaki, rewanż jest spodziewany.

Wydawało się, że Piotr Małachowski skróci emocje konkursu rzutu dyskiem do trzeciej kolejki, w której nie zdjąwszy nawet spodni od dresu, machnął 65,88 m, ale Węgier Zoltan Kovago okazał się sprytniejszy. Przeczekał dwie serie, a potem dwa razy rzucił powyżej 67 metrów. Drugie miejsce jest widać przypisane do Polaka. Virgilijus Alekna nie dojechał.

Monika Pyrek, szczecinianka, chyba osuszyła już łzy z Pekinu. Wykonała trzy skoki, wszystkie udane i skończyła pracę bez zrzutek na wysokości 4,60. Więcej skakać nie musiała, gdyż Rosjanki Julia Gołubczikowa i Swietłana Fieofanowa były mniej odporne na chłód, a Brazylijka Fabiana Murer, która mieszkała w domu u pani Moniki, wyraźnie została rozbrojona polską gościnnością.

Zwycięstwo Michała Bieńka nad wicemistrzem olimpijskim w skoku wzwyż Germaine’em Masonem też wywołało entuzjazm, lecz naprawdę zadziwił wszystkich Paweł Czapiewski, który wygrał na 800 m z mistrzem igrzysk Wilfredem Bungei. Swoją porcję braw odebrał także Marek Plawgo, który na 400 m bez płotków pokonał wszystkich krajowych fachowców, oraz Anna Jesień, która na 400 m z płotkami była druga, ale za rywalkę miała Melaine Walker z Jamajki, mistrzynię olimpijską.

Pedro’s Cup 2008 się udał. Miał solidny budżet 4,6 mln złotych. Wszystkie bilety wyprzedano. Przeprowadzka mityngu z Warszawy do Szczecina miała sens, gdyż mimo konkurencji turnieju tenisowego Pekao Open publiczność była z lekkoatletami do końca. Wytrzymała i zobaczyła Asafę Powella.

Mężczyżni – 100 m: 1. A. Powell (Jamajka) 9,89; 400 m: 1. M. Plawgo (Polska) 46,49; 800 m: 1. P. Czapiewski (Polska) 1.46,75; 2. W. Bungei (Kenia) 1.47,34; 110 m ppł: 1. P. Svoboda (Czechy) 13,39; 2. A. Noga (Polska) 13,44; wzwyż: 1. M. Bieniek (Polska) 2,30; tyczka: 1. B. Walker (USA) 5,60; dysk: 1. Z. Kovago (Węgry) 67,66; 2. P. Małachowski (Polska) 65,88; kula: 1. Ch. Cantwell (USA) 20,92; 2. T. Majewski (Polska) 20,90; 3. R. Hoffa (USA) 20,83.

Kobiety – 100 m: J. Kwakye (W. Brytania) 11,35; 400 m: 1. Ch. Amertil (Bahamy) 51,95; 100 m ppł.: 1. D. Harper (USA) 12,75; 2. A. Trywiańska-Kollasch (Polska) 12,93; 400 m ppł: 1. M. Walker (Jamajka) 54,55; 2. A. Jesień (Polska) 56,06; tyczka: 1. M. Pyrek (Polska) 4,60; 2. J. Gołubczikowa (Rosja) 4,60; 3. S. Fieofanowa (Rosja) 4,50.

Spiker prosił o ciszę. Z głośników niemal bez przerwy leciały gitarowe riffy, potem mocna perkusja, lecz szczęśliwie dało się wszystko wyłączyć. 100 metrów rozpisane na odcinki może trwać i trwać, ale tym razem historia była krótka. Były rekordzista świata walczył tylko z dystansem, pozostali tworzyli tło.

Wystartował pozornie leniwie, ale i tak po chwili tylko on połykał przestrzeń tak, jakby nie było chłodu. Zegar pokazał: 9,89 – można było wystrzelić fajerwerki i grać „Rydwany ognia”. Pewnie Jamajczyk zamieniłby kilka takich ładnych startów na jeden złoty medal mistrza świata lub mistrza olimpijskiego, lecz sezon 2008 zakończył jako gwiazda zawodów komercyjnych i na razie to musi mu wystarczyć.

Pozostało 80% artykułu
Lekkoatletyka
Igrzyska na szali. Znamy skład reprezentacji Polski na World Athletics Relays
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę