Reklama

Efektowne skutki nagłego zastępstwa

Aby nagrać za jednym podejściem pięć koncertów Beethovena, trzeba mieć młodzieńczą odwagę albo artystyczną dojrzałość. Jan Lisiecki ma jedno i drugie.

Aktualizacja: 29.10.2019 20:59 Publikacja: 29.10.2019 18:23

Jan Lisiecki, ur. w 1995 r. w Calgary, rodzice są Polakami

Jan Lisiecki, ur. w 1995 r. w Calgary, rodzice są Polakami

Foto: materiały prasowe

Trzypłytowy album wydany przez Deutsche Grammophon to zapowiedź tego, co nas niebawem czeka. W Polsce tkwimy jeszcze w obchodach moniuszkowskich, a świat już z rozmachem przygotowuje się do Roku Ludwiga van Beethovena.

W 2020 roku minie 250 lat od jego przyjścia na świat w Bonn. Większą część życia spędził w Wiedniu, zatem Niemcy z Austrią będą się prześcigać w świętowaniu tej rocznicy. Świat jednak nie pozostanie w tyle, bo muzyka Beethovena jest dziś własnością calej ludzkości.

Co jeszcze można odkryć w jego muzyce, wykonywanej i nagrywanej dziesiątki tysięcy razy? Jak podejść do pięciu koncertów fortepianowych, stanowiących podstawę repertuaru każdego pianisty, który myśli o poważnej karierze? Grają je wszyscy, Jan Lisiecki również. Po raz pierwszy z IV koncertem zmierzył się w 2013 roku, poproszony, by we Włoszech zastąpił legendarną Marthę Argerich. Miał wtedy 18 lat.

Beethovenem debiutował także w Londynie i w Tokio. To jednak nie to samo, co zagranie od razu wszystkich pięciu koncertów. Takie artystyczne wyzwanie podejmują jedynie najwybitniejsi pianiści. W ub. roku miał to uczynić w Berlinie Amerykanin Murray Perahia, ale choroba pokrzyżowała mu plany.

Szukano zatem różnych zastępców, pytanie, który z koncertów chciałby wykonać, zadano również Janowi Lisieckiemu. „Jeśli mam zastąpić Murraya Perahię – odpowiedział – to w całym planowanym przez niego przedsięwzięciu".

Reklama
Reklama

Efektem tego koncertowego maratonu jest ten album, najpoważniejsze przedsięwzięcie w pokaźnym już fonograficznym dorobku 24-letniego Jana Lisieckiego. Kontrakt z Deutsche Grammophon podpisał w 1992 roku, był wtedy najmłodszym pianistą z taką umową w ponadstuletnich dziejach tego koncernu. Interes okazał się korzystny dla obu stron, kontrakt obowiązuje nadal.

Po płytach z Mozartem, Chopinem czy Schumannem przyszła kolej na Beethovena. I na to, by Lisiecki został nie tylko solistą, ale i dyrygentem, prowadzącym od fortepianu słynną brytyjską orkiestrę Academy of St. Martin in the Fields, jak zwykł to czynić Murray Perahia.

Pięć koncertów Beethoven napisał między 1795 a 1809 rokiem i jest w nich utrwalony czas przejścia od młodzieńczej lekkości do lat, w których kompozytor targany był rozterkami i problemami (zaczynał przecież już tracić słuch). W tych najwcześniejszych słychać echa Mozarta i wiedeńskich klasyków, dwa ostatnie przynależą już do epoki romantyzmu.

Ich prezentacja w kolejności chronologicznej powinna zatem ukazać kształtowanie się indywidualnego stylu Beethovena. Jan Lisiecki starał się raczej wydobyć to, co łączy te utwory, pokazać, że taneczny finał pierwszego koncertu, skowronkowy charakter czwartego czy rodzaj fortepianowej improwizacji rozpoczynającej koncert piąty wyszły spod tej samej ręki kompozytorskiej.

Ten rodzaj interpretacji pełniej potrafi oddać też to, co jest atutem pianistyki Jana Lisieckiego, grającego z niebywałą lekkością i ładnym dźwiękiem. Album przepełniony jest radością muzykowania, co słuchaczowi może po prostu sprawić radość. Wyróżnikami stylu Lisieckiego są elegancja i naturalność, co na tle dzisiejszych młodych wykonawców nastawionych głównie na techniczną sprawność jest cechą niemalże arystokratyczną.

Kultura
Nie żyje Frank Gehry. Legendarny architekt miał 96 lat
Kultura
Pomyśleć o tym, co nieoczywiste. Galeria sztuki afrykańskiej Omeny Mensah w Warszawie
Patronat Rzeczpospolitej
Gwiazdy rozświetlają Kinotekę! Drugi dzień BNP Paribas Warsaw SerialCon za nami
Patronat Rzeczpospolitej
Serialowa stolica – BNP Paribas Warsaw SerialCon 2025 z programem dla dzieci, młodzieży i mieszkańców Warszawy
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej: „Kwestia kobieca 1550-2025”. Czy sztuka ma płeć?
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama