Jeśli jest piękniejszy od amerykańskich wzorców, to go sprzedajmy z zyskiem albo obudujmy Manhattanem. Jeśli jest wzorowym wzorem socrealizmu, to niech go utrzymuje jakieś stowarzyszenie miłośników i smakoszy. Niech się zrzucą na tacę przed ikoną socrealizmu. Ja nie chcę marnować moich podatków. Są inne podupadające budowle, często też zabytki. To dwory, które kiedyś były prywatnymi "pałacami kultury i nauki". Jak choćby Żelazowa Wola, miejsce urodzenia Chopina. Każdy może zwiedzić. Według szacunków zostało 3 - 5 proc. polskich dworów w stosunku do tego, co obywatele posiadali przed wojną. Poszukiwany jest pilnie następca Romana Aftanazego. Zmarły w 2004 roku autor 11 tomów "Materiałów do dziejów rezydencji" przez całe życie zbierał dokumenty i relacje od rodzin, które zostawiły swoje posiadłości na wschodnich terenach II Rzeczypospolitej. Po większości nie ma śladu. Te najwspanialsze pałace są w opłakanym stanie. Ale następca Romana Aftanazego potrzebny jest teraz w Polsce.
Ostatnie dwory, opuszczone przez upadłe PGR, ulegają galopującej dewastacji. Wystarczy kilku podpitych wandali, dziura w dachu, pęknięta ściana, którą zimą rozsadza lód. Szaber materiałów budowlanych odbywa się w biały dzień.
Polscy obywatele nie doczekali się reprywatyzacji, nawet symbolicznego gestu. A dorobek pokoleń inteligencji i ziemiaństwa się rozpłynął. Dwory stały się państwowe, wspólne, niczyje. Sowieci po wojnie pozbawili Polskę suwerenności, ale też skłócili nas - różne polskie warstwy społeczne.
Ustawa reprywatyzacyjna nie ma silnego lobby w Polsce. I nie będzie miała poparcia większości. Dotyczy bowiem ewentualnego wzbogacenia się nielicznych. Ale już nie chodzi właściwie o wzbogacenie. Chodzi o uratowanie resztek kultury materialnej.
"Rzeczpospolita" prosi o informacje o zdewastowanych resztkach ziemiańskiej architektury, które wymagają interwencji. Ale również o domach, które udało się zrekonstruować.