Zakaz dotyczy w pierwszym rzędzie lokatorów budynków wielopiętrowych. Zdaniem rady miasta „śmierdzący dym, wydostający się z mieszkań, unosi się po korytarzach, zagrażając zdrowiu niepalących sąsiadów”. Przepis przewiduje zakaz palenia we wszystkich domach liczących więcej niż 15 mieszkań. Za jego nieprzestrzeganie grozi do 1000 dolarów grzywny oraz natychmiastowa eksmisja. Kara eksmisji może zostać wymierzona nawet za zapalenie w domu jednego papierosa.
Burmistrz Belmont Coralin Feierbach, której ojciec niedawno zmarł na raka płuc, ma kilka innych asów w rękawie. – Skończymy z paleniem. Na zawsze! – zapowiada. W następnej kolejności dymiące papierosy znikną z barów, ogródków restauracji, parków, przystanków autobusowych, biur, boisk i hipermarketów. Można będzie palić w domach jednorodzinnych, samochodach i pokojach hotelowych. Również na ulicy, pod warunkiem że palący zachowa minimum 6,6 metra odległości od budynków mieszkalnych.
Właściciele barów i restauracji są przerażeni. Boją się spadku obrotów, jeśli goście nie będą mogli wyjść na ulicę zapalić papierosa. Opozycja oskarża panią burmistrz o naruszanie konstytucyjnych praw obywateli. – Jak można nakazywać ludziom, co im wolno, a czego nie wolno robić we własnych domach? – pyta członek rady miasta Bill Dickinson. Coralin Feierbach pozostaje niewzruszona. – Nie istnieje konstytucyjne prawo do palenia. Za to niepalący mają prawo żądać ochrony przed szkodliwym dymem z papierosa – mówi.