Sprytny producent szampana chciał, by naczynie, które wszyscy doskonale znali, wywarło na oglądających piorunujące wrażenie. I wywarło, mimo że w środku nie było szampana. Beczka służyła do czegoś, co dziś nazywamy kampanią reklamową, i była ucieleśnieniem jednego z wielu szalonych pomysłów genialnego przedsiębiorcy z Éperney, Eugéne’a Merciera, któremu musujący, słomkowożółty napój zawdzięcza swą światową karierę.
W opracowaniu metody wytwarzania szampana nie było żadnego przypadku. Swe powstanie i sławę zawdzięcza dwóm genialnym ludziom, którzy żyli w dwóch różnych epokach. Z tym, że dzieło jednego – Dom Pérignona – było punktem wyjścia dla twórczej działalności drugiego – wspomnianego już Eugéne’a Merciera. DomPérignon, urodzony w Szampanii w 1639 roku, żył w czasach panowania Ludwika XIV, Króla Słońce. Był mnichem, benedyktynem i po odbyciu nowicjatu w zakonie w Verdun został wysłany do opactwa Hautvillers w rodzinnej Szampanii. Nie tylko pełnienił tam duchową posługę, ale i wytwarzał wino na potrzeby zakonu. I nic w tym nadzwyczajnego, w owym czasie bowiem wokół kościołów, także w Polsce, zakładano winnice, z których otrzymywano wino mszalne. Dzięki tym przykościelnym winnicom nauka o wytwarzaniu tego szlachetnego trunku dokonywała stałych postępów. Ale dla Dom Pérignona zajęcie to stało się pasją, której poświęcił 47 lat życia. Postanowił rozwiązać i okiełznać zagadkę tajemniczej siły, która sprawiała, że niekiedy zamknięte w butelkach wino mętniało i wysadzało korki lub rozrywało butelki. W czasach, gdy sztuka winiarska opierała się jedynie na kunszcie, intuicji i bystrości obserwacji, gdy nie znano pojęcia bakterii i drożdży, jego zadanie było nadzwyczaj trudne. Długoletnie badania i iście benedyktyńska mrówcza praca przyniosły wkrótce efekty. Udało mu się zarówno opracować zasady sporządzania najbardziej odpowiedniego składu wina używanego do produkcji musującego napoju, jak i rozwikłać tajemnice wtórnej fermentacji wina w butelkach, jego dojrzewania i wreszcie korkowania, do czego zaczął używać najlepszych, hiszpańskich korków. Niedługo później jego wynalazek zyskał uznanie na dworze królewskim, gdzie określano go „winem ojca Pérignona”, „diabelskim winem” czy „winem, które wysadza korki”.
Wysoka cena szampana i niewielki krąg jego konsumentów nie wróżyły dobrze nowej firmie Eugéne’a Merciera, ale ten wcale nie miał zamiaru zdobywać nowych odbiorców wśród arystokracji. Był pierwszym przedsiębiorcą, który świadomie zabrał się do szerokiej promocji swego wyrobu. Pierwszy w historii, w 1898 roku, nakręcił trzyminutowy film reklamowy pokazujący, jak rodzi się szampan. Wynajął najlepszych i najdroższych architektów, którzy zaprojektowali dla niego istniejące do dziś 18-kilometrowe piwnice w Éperney, ozdobione rzeźbami findesiecle’owych artystów, które wkrótce stały się największą atrakcją turystyczną regionu. Z okazji Wystawy Światowej w 1889 roku kazał zbudować 20-tonową beczkę. Dziesięć lat później nad głowami zdumionych paryżan przeleciał balon z wielkim reklamowym napisem Mercier, zapoczątkowując erę tradycyjnych związków reklamowych szampana z zawodami balonowymi. Pomysły genialnego producenta, które można by tu mnożyć, oprócz nowatorstwa, miały jedną wspólną cechę – szokowały. Dzięki nim szampan stał się najpopularniejszym trunkiem fin de siecle’u i choć inni producenci zarzucali Mercierowi obniżenie jego jakości kosztem ilości wytwarzanego napoju, to także jego zasługą jest postęp i ulepszenie metod produkcji oraz to, że obecnie średnia cena butelki szampana na świecie wynosi 20 – 30 dolarów.
Dziś wszyscy łączą szampana z Nowym Rokiem, świętowaniem, obchodzeniem rocznic czy – jak choćby obecnie w Polsce – wiwatami wyborczymi. Jeśli widzimy kogoś otwierającego butelkę szampana, to bezwiednie się zastanawiamy, cóż to za okazja. Wszystko to jest zasługą przemyślanych kampanii reklamowych. Czy ktoś się jeszcze dziwi, dlaczego w jednym odcinku Bond, James Bond, pije szampana Dom Pérignon, a w innym Bollingera? Tak właśnie wygląda dziś tzw. product placement – bodaj najważniejsze określenie marketingowe. Wielokrotnie mierzono wielkość bąbelków, długość pionowych wianuszków, w jakie się układają, czy wreszcie ich ilość. Ustalono, że w każdej butelce jest ich około 49 mln, a najdłuższe wianuszki wznoszące się od dna kieliszka ku górze sięgają 10 cm. Zauważono również, że szampańskie bąbelki są najmniejsze wśród wszystkich win musujących.
Wojciech Gogoliński