Świat na miarę marzeń

Zbigniew Rybczyński jest wizjonerem filmu i eksperymentatorem w sztuce multimediów. Chce, by filmowe obrazy sprostały wyobraźni

Publikacja: 05.03.2009 16:04

Zbigniew Rybczyński

Zbigniew Rybczyński

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

Eksperyment to słowo klucz do jego twórczości. Na festiwalu inSPIRACJE pokaże wybór filmów i przedstawi koncepcję swego studia ideale.

– Eksperyment umożliwia twórcy dotarcie tam, gdzie jeszcze nikt przed nim nie był – przekonuje w rozmowie z „Rz”. – To jak lądowanie na innej planecie. Trudno stworzyć coś naprawdę nowego tylko w procesie myślenia. Ostatnim człowiekiem, któremu się to udało, był Einstein. W nauce eksperyment pozwala zrobić krok do przodu. W sztuce staje się wydarzeniem artystycznym.

Za jeden z najważniejszych swoich eksperymentów Zbigniew Rybczyński uważa zrealizowane w 1987 r. „Schody”, które zdobyły Premio Internazionale Leonardo w Mediolanie za wkład w rozwój sztuki wideo. – Wykreowałem w nich wirtualną rzeczywistość – mówi, choć wówczas jeszcze to pojęcie nie istniało.

[srodtytul]Podróż w czasie[/srodtytul]

W filmie tym wprowadził współczesnych amerykańskich turystów na słynne odeskie schody z „Pancernika Potiomkina” Eisensteina z 1925 r. – Realizacja ta umożliwiła mi podróż w czasie – tłumaczy Rybczyński. – Kiedy ustawiałem plany, czułem, jakbym sam znalazł się pośród żołnierzy na odeskich schodach. – Filmy robię po to – dodaje – by doświadczać dziwnych przeżyć.

Rybczyński (rocznik 1949) już podczas studiów operatorskich w łódzkiej PWSFTViT działał w awangardowej grupie Warsztat Formy Filmowej. Nowatorskich rozwiązań szukał także w krótkometrażowych filmach, które tworzył od 1973 r. w łódzkim Studio Małych Form Filmowych Se-Ma-For. W „Nowej książce” dzielił ekran na mniejsze części i symultanicznie prowadził akcję, jakby na wielu monitorach zamontowanych w różnych miejscach. Z kolei w „Oj, nie mogę się zatrzymać” rejestrował obrazy kamerą pędzącą z zawrotną prędkością. Kulminacją tych poszukiwań było w 1980 roku „Tango”, za które w 1983 r. dostał Oscara. Film ten przyniósł mu sławę i otworzył drogę do pracy w Stanach – w Los Angeles i w Nowym Jorku.

[srodtytul]Studio ideale[/srodtytul]

Rozwój cywilizacyjny według Rybczyńskiego jest możliwy tylko przez postęp technologiczny. Rozwój filmu jego zdaniem zależy też od doskonalenia technologii i narzędzi.

– Strach przed zaawansowaną technologią – twierdzi – to współczesny zabobon. – Z jednej strony ludzie chcą mieć lepsze samochody, samoloty, komputery, a z drugiej – narzekają, że wszystkie urządzenia są coraz trudniejsze. Ja się z tym nie zgadzam. Uważam, że im są doskonalsze, tym są prostsze. Ciągle pozostaje jednak dużo do zrobienia.

Reżyser dąży do stworzenia kina na miarę marzeń. „Podstawowym obszarem moich badań jest rozwój elektroniczno-komputerowych technik generowania przekonywających obrazów mentalnych” – napisał w „Traktacie o obrazie”.

Rybczyński zaczynał od filmów na taśmie, wzbogacanych różnorodnymi efektami. Od połowy lat 80. tworzy filmy wideo. Po „Tangu” interesują go wyłącznie technologie komputerowe w High Definition.

Zbig niczym naukowiec wynalazca pracuje nieustannie nad nowymi urządzeniami do tworzenia coraz doskonalszych filmowych obrazów. Wiele z tych urządzeń opatentował.

Celem jego dążeń jest stworzenie studia ideale (w Stanach zbudował własne technologicznie zaawansowane studio filmowe). – Kiedyś namawiałem Umberto Eco to stworzenia takiego studia we Włoszech – opowiada „Rz”. – Po włosku miało się nazywać citta ideal, co brzmi, jak ideal city – miasto idealne – znane z renesansowego malarstwa, które mnie inspirowało.

Studio ideale Rybczyński chce wyposażyć w opracowany przez siebie nowatorski system urządzeń One Box. Urządzenia te, ciągle doskonalone, mają standaryzować ruch i synchronizować obrazy filmowane przez kamerę i generowane przez komputer. I umożliwić tworzenie wizyjnego filmowego świata, znacznie bogatszego od realnego. Najbardziej zaawansowanym technologicznie dziełem Rybczyńskiego był dotychczas film „Kafka” (1992) – biografia pisarza rozpisana na wiele postaci zaczerpniętych z jego utworów. Reżyser zamilkł po nim na 16 lat. Poświęcił je na doskonalenie nowych urządzeń.

[srodtytul]Metaforyczne wizje[/srodtytul]

Jednak mówienie wyłącznie o technologii w przypadku najbardziej znaczących realizacji Rybczyńskiego: „Tanga”, „Czwartego wymiaru”, „Orkiestry”, „Schodów”, „Kafki”, to za mało. Reżyser tworzy w nich nie tylko piękne obrazy, ale też metaforyczne wizje – społeczno-polityczne lub egzystencjalne. Dotyka problemów uniwersalnych: wolności, miłości, śmierci.

Sam Rybczyński niechętnie komentuje swe filmy, pozostawiając ich analizę krytykom. – Sztuka od wieków mówi o tym samym – twierdzi. – Wszystko na dobrą sprawę zostało już w niej powiedziane. Tematem filmowym jest każdy aspekt życia człowieka i nasza wyobraźnia. Niestety, środki, jakimi dysponuje kino, nie pozwalają oddać całej złożoności świata i wyobraźni, więc współczesne kino ratuje się opowiadaniem coraz bardziej zakłamanych, nieprawdopodobnych historii. Przez to tracimy zainteresowanie dla prawdziwego życia i mówimy: w kinie to są dopiero historie!

Jednak przyznaje, że na powstanie „Orkiestry”, którą zrealizował w 1990 r. (Nagroda Emmy za efekty specjalne), miały wpływ burzliwe przemiany społeczno-polityczne.

– Realizowałem ten film w momencie, kiedy upadał system komunistyczny – mówi. – Oglądałem w telewizji, jak ludzie uciekają z NRD i w ambasadach Czech i Węgier proszą o azyl. Obserwowałem to, co działo się w Polsce. Miałem kontakt z nową emigracją rosyjską w Nowym Jorku. Czułem, że wszystko się wali i są to ostatnie dni systemu. Stąd wzięły się moje marsze ludzi i sceny z portretami wodzów rewolucji na katafalku. Gotowe fragmenty dałem twórcom z moskiewskiej telewizji, którzy odwiedzili mnie w Stanach w tym czasie. Puścili je na antenie w dniu upadku ZSRR.

„Tango” krytycy odczytywali z kolei jako wizualizację alienacji czy absurdów polskiej rzeczywistości. W tym przypadku reżyser zaprzecza, by tak jednoznacznie formułował przesłanie. – Chodziło mi o zbudowanie pewnej przestrzenno-matematycznej konstrukcji – wyjaśnia.

To prawda, że w przechodnim pokoju w „Tangu”, zapełniającym się stopniowo tłumem ludzi (chłopiec z piłką, stara kobieta, mężczyzna jedzący zupę, uprawiająca miłość para itd.), nie dochodzi do najmniejszej kolizji. Ale alienacja emanuje z tego filmu równie silnie, bo wszyscy mijają się w nim z doskonałą obojętnością.

– Wiele dzieł filmowych czy literackich obrasta w znaczenia dopiero później – zastrzega Rybczyński. – Podobnie jak wieża Eiffla. Jej twórcy chodziło najpierw tylko o nową konstrukcję. Chciał w inny sposób zbudować piramidę. Jego dzieło początkowo ludziom wcale się nie podobało, powszechnie przeciwko niemu protestowali. Dopiero z czasem stało się symbolem Paryża i romantycznej przygody.

[srodtytul]W laboratorium obrazów[/srodtytul]

W USA w latach 1984 – 1988 Rybczyński stworzył też kilkadziesiąt wideoklipów muzycznych, w większości w High Definition. Były to realizacje m.in. do utworów Micka Jaggera („Let’s work”), Chucka Mangione („Diana D”), Yoko Ono („Hell in Paradise”), Lou Reeda („The Orginal Wrapper”), Pet Shop Boys, Art of Noise, Simple Minds, Supertramp, Rush.

Warto tu przypomnieć, że jeszcze w Polsce w 1973 r. opracował jeden z pionierskich teledysków muzycznych, „Plamuz”, ze Zbigniewem Namysłowskim.

Muzyczne wideoklipy nie interesowały go z powodów komercyjnych, lecz jako laboratorium nowych poszukiwań. Pierwszy eksperyment HD, „Imagine” (1986) Johna Lennona, to filmowe arcydzieło, kontynuujące w sposobie obrazowania „Tango”. W 1987 teledysk zostało nagrodzony Srebrnym Lwem w Cannes.

Mimo że wideoklipy przyniosły Rybczyńskiemu ogromną popularność, po kilku latach porzucił je. Rozczarowało go obniżenie lotów MTV. Stacja odwróciła się od rewolucyjnych eksperymentów, stawiając na masową rozrywkę i kreowanie gwiazd. To, co śpiewała Madonna, nie było muzyką Zbiga.

[srodtytul]Cywilizacja Europy[/srodtytul]

Obecnie Zbigniew Rybczyński pracuje wspólnie z izraelskim pisarzem Eli Barburem nad dwugodzinnym filmem pod roboczym tytułem „Krótka historia białych ludzi”. Chce w nim pokazać historię Żydów na tle cywilizacji Europy. Od początku do współczesności. Nagrał już kilkadziesiąt godzin rozmów w USA, Izraelu, Polsce i we Włoszech. Ale nie zdecydował jeszcze, w jaki sposób wykorzysta te materiały. Wprost czy przetworzy je w studiu we własną wizję. Zapowiada, że do produkcji tego dokumentu czy kolażu obrazów użyje najnowocześniejszych technologii.

– Zgodziłem się zostać wykładowcą w tworzonej w Nowym Sączu szkole animacji i efektów – mówi. – Zamierzam stworzyć tam studio, w którym studenci będą się uczyć w praktyce. Liczę, że będzie to wcielenie studia ideale. Będę w nim pracował dalej nad filmem o historii żydowskiej i chrześcijańskiej Europy. Planuję ukończenie filmu za półtora roku.

Eksperyment to słowo klucz do jego twórczości. Na festiwalu inSPIRACJE pokaże wybór filmów i przedstawi koncepcję swego studia ideale.

– Eksperyment umożliwia twórcy dotarcie tam, gdzie jeszcze nikt przed nim nie był – przekonuje w rozmowie z „Rz”. – To jak lądowanie na innej planecie. Trudno stworzyć coś naprawdę nowego tylko w procesie myślenia. Ostatnim człowiekiem, któremu się to udało, był Einstein. W nauce eksperyment pozwala zrobić krok do przodu. W sztuce staje się wydarzeniem artystycznym.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił