Rosołek voodoo i odtrutki

Kiedy nie mam pomysłu na dobry obiad, gotuję rosół. Zdania na temat tej zupy są podzielone. Niektórzy twierdzą, że jest ciężkostrawny. Ale jest też nazywany żydowską penicyliną.

Aktualizacja: 14.03.2009 00:51 Publikacja: 14.03.2009 00:47

Rosołek voodoo i odtrutki

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Wiadomo, że jest bazą wszystkich zup. Może z wyjątkiem zupy nic. Czy na drobiu, wołowinie czy na rybach, ma opinię doskonałego środka łagodzącego skutki nadużycia alkoholu. W Polsce jako leciutki rosołek z kury.

Bardziej przekonuje mnie wersja chińska z doprawionej imbirem, solą i mąką kartoflaną drobniuteńko posiekanej białej ryby. Miesza się to jeszcze z ubitym na sztywno białkiem i nakłada łyżką na wierzch wrzącego bulionu drobiowego. Masa rybna wypływa na wierzch i przesiąka, nie łącząc się z bulionem.

Z wielką traumą i cudownym wyleczeniem kojarzy mi się azjatycka zupa z melona zimowego (zielonej odmiany naszej dyni).

Mój syn urodzony w Hanoi w prezencie na 18. urodziny dostał bilet do Wietnamu. Lecieliśmy do miasta Ho Chi Minh z Bangkoku, w którym jada się najlepiej na świecie. Na kolację dwa dni przed wyjazdem do Ho syn wybrał hotelową restaurację. Świeciła pustkami, choć kucharze przygotowali mnóstwo potraw. Goście i tak poszli do miasta. To powinno nam dać do myślenia.

Na moim talerzu wylądowały pyszne krewetki. Ale musiały być rozmrażane i zamrażane. To największy grzech kucharza, wręcz zbrodnia. Efekt był do przewidzenia. Ale matki Polki tajska trucizna nie zabije. Po dwudniowym umieraniu wyczołgałam się z łóżka i polecieliśmy do Ho. Wietnamczycy polecili mi właśnie zupę z zimowego melona. To leciuteńki rosołek drobiowy, w którym pływały kurczakowe pulpety doprawione imbirem, kawalątka trawy cytrynowej i dynia. Zupa była podana w wydrążonym melonie, który dodał rosołowi słodyczy. Zdrowemu można podać z łyżką wina ryżowego. Choremu pomagają cudowne właściwości odtruwające dyni i imbiru.

Po kilku godzinach nie pamiętałam już, że modliłam się o szybką śmierć. Przepis na zupę ratującą życie znalazłam po latach w „Kuchni chińskiej” Liu Zihua i Uli Franza.

Ekstremalną odmianą rosołu drobiowego jest wersja na spacerówkach, czyli kurzych łapkach. Wydaje się nieco kontrowersyjna, bo łapki dyndają w garnku, a co gorsza, pływają w talerzu. Taki rosół przygotowała swoim gościom moja synowa. Zjedli. Łapek nie tknęli. Nie dlatego, że wydały im się kontrowersyjne. Okazały się rekwizytem rozrywkowym tego wieczoru. Goście malowali kurze paznokcie czerwonym lakierem. Nazwali zupę rosołem voodoo.

Takie rozwinięcie menu w moim domu odpada. Nie mam czerwonego lakieru.

Wiadomo, że jest bazą wszystkich zup. Może z wyjątkiem zupy nic. Czy na drobiu, wołowinie czy na rybach, ma opinię doskonałego środka łagodzącego skutki nadużycia alkoholu. W Polsce jako leciutki rosołek z kury.

Bardziej przekonuje mnie wersja chińska z doprawionej imbirem, solą i mąką kartoflaną drobniuteńko posiekanej białej ryby. Miesza się to jeszcze z ubitym na sztywno białkiem i nakłada łyżką na wierzch wrzącego bulionu drobiowego. Masa rybna wypływa na wierzch i przesiąka, nie łącząc się z bulionem.

Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami