Choć wszystkie palmy wielkanocne wywodzą się od gałęzi palmowych, którymi tłum pozdrawiał wjeżdżającego do Jerozolimy Jezusa, w zależności od regionu mogą bardzo się różnić wyglądem i techniką wykonania.
Najpopularniejsza, szczególnie w miastach, jest dziś palemka wileńska – kolorowy stroik na patyku upleciony z warstw farbowanych suszonych kwiatów i traw. Przez wieki w roli palmy występowały jednak głównie żywe gałązki – zwłaszcza bazie. „Wierzbina usiana białymi kotkami – to polska palma, wdzięczna i pokorna” – pisze Zofia Kossak w „Roku polskim”. Ludowe wierzenie głosiło, że kotki z bazi, zwane też bagniątkami, mogą zapewnić nie tylko zdrowie. „Odrywał je gmin pobożny i połykał, w tem będąc przekonaniu: że kto w niedzielę kwietną bagniątka palmowego nie połknie, to już zbawienia nie otrzyma” – pisał w XIX wieku Łukasz Gołębiowski, autor dzieła „Lud polski. Jego zwyczaje i zabobony”.
Oprócz wierzbowych stosuje się także witki wiklinowe lub leszczynowe, a nawet gałązki malin i porzeczek. Bazą wyjątkowo dekoracyjnej palmy kurpiowskiej jest z kolei pień jodły lub świerka. W stroik bywa wpleciony bukszpan, barwinek, borowina, wrzos, a także wstążki i bibułkowe kwiaty (przygotowywane przez gospodynie od początku Wielkiego Postu). Szczególnie okazałe palmy można podziwiać podczas corocznych konkursów w małopolskiej Lipnicy Murowanej. Osiągają długość nawet do kilkunastu metrów (w 2008 roku padł rekord – 33,39 m). Podobne konkursy odbywają się na Kurpiach – w Lipnikach i Łysych.
Popiół ze spalonych palm wykorzystywany jest do posypywania głów wiernych podczas Środy Popielcowej następnego roku.
Na ziemiach polskich zwyczaj malowania jaj znany był już w X wieku – pierwsze pisanki odkryto podczas wykopalisk archeologicznych w pozostałościach grodu słowiańskiego na opolskiej wyspie Ostrówek.
„Farbują jaja w brezylii czerwonej i sinej, w odwarze z łupin cebuli, z kory dzikiej jabłoni, listków kwiatu malwy, kory olszowej, z robaczków czerwcem zwanych, w szafranie, krokoszu itd.” – pisał Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej”. Takie jednobarwne jajka zwane są kraszankami. Istnieje jednak wiele bardziej złożonych technik – są jajka „pisane” („rysują jajko rozpuszczonym woskiem, aby farba miejsc powoskowanych nie pokryła”), oklejanki i nalepianki, rysowanki i drapanki.
Dawniej zdobieniem jajek zajmowały się wyłącznie kobiety. Jeśli do izby, gdzie się w tym celu zbierały, wszedł mężczyzna, konieczne było odczynienie uroku. Kobiety spluwały za siebie lub posypywały jajka solą: „Sól tobie w oczach, kamień w zębach! Jak ziemia woskowi nie szkodzi, tak twoje oczy niech nie szkodzą pisankom”.
Pisanki już gotowe stawały się prezentem dla najbliższych, miały także znaczenie w zalotach. Józef Smosarski w „Obliczach świąt” cytuje relację z końca XIX wieku: „Dorastający chłopak, poczuwszy wolę bożą do którejś z dziewcząt, czeka uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego; wtedy wyraża jej swe uczucia miłosne przez doręczenie pisanki. Jeżeli dziewucha przyjmie pisankę i da swoją, to każe tym się domyślać, że będzie wzajemną”.
W Wielką Sobotę w kościołach tradycyjnie odbywa się święcenie pokarmów na wielkanocne śniadanie. Początki tego obrzędu sięgają VIII wieku, ale do Polski przywędrował on w XIV stuleciu. Najpierw święcono tylko baranka z chleba, potem w koszu pojawiły się ser, masło, ryby, olej, mięsiwa, ciasto i – stosunkowo późno – jajka. Dawny zwyczaj na wsiach nakazywał, by po powrocie z kościoła obejść ze święconym dom trzy razy, zgodnie z ruchem wskazówek zegara – by wygnać z gospodarstwa złe moce.
Dziś w wiklinowym lub słomianym koszyczku wyłożonym białą serwetką musi się znaleźć siedem tradycyjnych pokarmów – chleb, jajko, sól, wędlina, ser, chrzan i ciasto. Wystarczą symboliczne ilości, znajdzie się miejsce dla baranka i dekoracji z bukszpanu czy borówek.
Tymczasem jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym, zwłaszcza na wsi, do kościoła w wielkich koszach przywożono do poświęcenia wszystkie potrawy mające się znaleźć na stole podczas niedzielnego śniadania.
Do dworów szlacheckich pleban często przybywał, by święcić potrawy na miejscu. Trudno bowiem zawieźć do kościoła pieczone prosię z pisanką w pysku, szynki, pasztety i rolady, góry ciast i wazy żuru na białej kiełbasie czy barszczu z jajkiem.
Na Pomorzu tradycja święconego nie była znana aż do 1920 roku – stół ze śniadaniem wielkanocnym kropił wodą święconą najstarszy mężczyzna w rodzinie.
Obchodzony od IV wieku Wielki Tydzień to czas rozpamiętywania ostatnich dni Chrystusa. Trwa od Niedzieli Palmowej do Wielkanocnej. Poniedziałek, wtorek i środa są tradycyjnie poświęcone porządkom i przyozdabianiu domów. To także czas rytualnych ablucji w rzece czy jeziorze lub po prostu obowiązkowej dorocznej kąpieli.
Na Opolszczyźnie Wielka Środa (w innych regionach Wielka Sobota) była dniem „pogrzebu żuru” – tłuczono wówczas garnki z pozostałościami uprzykrzonej postnej potrawy, a jej resztki palono.
Kolejne dni Wielkiego Tygodnia określane są jako Triduum Paschalne. Święte trzy dni to w rzeczywistości cztery – czas liczony jest tu według kalendarza żydowskiego, od Wielkiego Czwartku wieczorem do niedzielnych nieszporów.
Kościół pogrąża się w ciszy, milkną dzwony, organy i wszelkie instrumenty – aż do Wielkiej Niedzieli. Wielki Czwartek jest pamiątką ostatniej wieczerzy Jezusa z uczniami, kiedy to chleb i wino przemienił w swoje ciało i krew, ustanawiając sakrament Eucharystii. Rankiem w kościołach katedralnych odprawiana jest tzw. Msza św. Krzyżma, podczas której celebrans umywa nogi 12 mężczyznom, co przypomina gest Chrystusa wobec apostołów, przykład pokory.
Dzień upamiętniający śmierć Jezusa. Centralną ceremonię stanowi liturgia Męki Pańskiej z adoracją krzyża, ostatni raz w roku odprawiana jest droga krzyżowa.
W Wielki Piątek (czasem dzień lub dwa wcześniej) odgrywano dawniej „wieszanie Judasza”. Nad kukłą przedstawiającą zdrajcę odbywał się sąd, następnie była ona okładana kijami i – zależnie od regionu – podpalana i topiona, wleczona przez wieś, strącana z wieży kościelnej lub wieszana na słupie, drzewie czy kominie. Pierwowzorem tego obyczaju był najprawdopodobniej pogański obrzęd topienia Marzanny. Tradycja „Judosza” do dziś kultywowana jest w Pruchniku.
Jest dniem żałoby i ciszy. Nie odprawia się żadnego nabożeństwa, wierni przybywają jednak do kościoła, by święcić pokarmy i odwiedzać symboliczny Grób Pański.
Święto Zmartwychwstania Pańskiego, dawniej nazywane Paschą, największe, najstarsze i najważniejsze święto chrześcijan. Zaczyna się poranną mszą – rezurekcją (z łac. „resurrectio” – zmartwychwstanie), zapowiadaną głośnym biciem dzwonów i kanonadą. Niegdyś radosną nowinę ogłaszały strzały z armat, strzelb i moździerzy, dziś – przede wszystkim petardy. W Iłży koło Radomia żywa jest ponadczterystuletnia tradycja „barabanienia” – mężczyzni obchodzą o świcie miasteczko, uderzając w wielki kocioł.
Po mszy rodziny dzielą się jajkiem i zasiadają do uroczystego śniadania wielkanocnego.
Zając – najczęściej czekoladowy – to kolejne zwierzę w koszyku ze święconką. Symbolikę ma zbliżoną do jajka i – podobnie jak ono – pierwotnie pogańską. W wielu kulturach oznaczał odradzającą się przyrodę, płodność i witalność. Za symbol Zmartwychwstania i przemiany uznał go św. Ambroży – powodem miało być zmienianie przez zwierzę w ciągu roku futra.
W XVII wieku zając zaczął być przedstawiany z koszykiem jajek. W Niemczech i krajach anglosaskich pełni funkcję wielkanocnego św. Mikołaja. Zwyczaj otrzymywania „prezentów od Zajączka” upowszechnił się także na Śląsku, Pomorzu i w Wielkopolsce. Poukrywanych w domu lub ogródku upominków i słodyczy dzieci szukają od rana w Niedzielę Wielkanocną.
Podczas pracy nad tekstem korzystałam z: Zofia Kossak,
„Rok polski”, Warszawa 1974;
Jutta Seibert, „Leksykon sztuki chrześcijańskiej”, Kielce 2007;
Józef Smosarski, „Oblicza świąt”, Warszawa 1990; „Spis sekretów kulinarnych Stefana Swieżawskiego”, Kraków 2005;
Anna Zadrożyńska, „Świętowania polskie”, Warszawa 2002