Przez cały dzień emitowany będzie komunikat o zagrożeniu istnienia rozgłośni z powodu drastycznie zmniejszających się wpływów z abonamentu. "Tylko zapewnienie środków odpowiadających zakresowi pełnionej przez nas misji kulturalnej i edukacyjnej uchroni nasz program przed nadaniem w najbliższym czasie ostatniej audycji: "Requiem dla Dwójki"" – twierdzą dziennikarze.
- Polskie Radio, w przeciwieństwie do telewizji, nie poradzi sobie bez abonamentu lub innej stabilnej formy publicznego finansowania – powiedział "Rz" Robert Wijas, członek zarządu Polskiego Radia. – Protest Drugiego Programu nie jest skierowany przeciwko komukolwiek. Pozwoli na zobrazowanie uszczerbku, jakiego niewątpliwie dozna świat kultury w przypadku braku zapewnienia stabilnego finansowania mediom publicznym, ze szczególnym uwzględnieniem Polskiego Radia SA.
- To akt rozpaczy – dodaje Małgorzata Małaszko, wicedyrektor Drugiego Programu Polskiego Radia. – Zdecydowaliśmy się na tę akcję, by dać wyraz naszej desperacji i przywrócić godność pracy, którą od lat wykonujemy z pełnym poświęceniem. Radiowa Dwójka to program ważny, bo jedyny wyłącznie poświęcony kulturze. Tymczasem zapomina się o nas przy konstruowaniu prawa dotyczącego mediów publicznych.
W liście rozesłanym wczoraj do mediów protestujący informowali, że w tym roku Dwójka nie może już sobie pozwolić na organizację Festiwalu Muzycznego Polskiego Radia. Z anteny znika współczesna twórczość literacka i muzyczna. Brakuje pieniędzy na zaplanowane nagrania i koncerty. Sytuacji nie uratowała nawet zgoda dziennikarzy na radykalne zmniejszenie honorariów. Pracownicy Dwójki podkreślają, że ich działalności nie można powierzyć mechanizmowi rynku.
– Trudno wymagać intelektualnej i wyrafinowanej oferty artystycznej i sugerować przy tym, że powinniśmy się utrzymywać z reklam, które przyciąga program komercyjny – wyjaśnia Małgorzata Małaszko. – Protestujemy też przeciw stylowi i jakości debaty na temat mediów. To oczywiste, że w centrum zainteresowania znajduje się telewizja publiczna. Nie można jednak nie informować o sytuacji w mniej eksponowanych, a wcale nie mniej ważnych placówkach.