Powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś. W dobie globalizacji, gdy w osiedlowym sklepie kupujemy pecorino, chorizo i oliwki z Grecji, myśl Anthelme’a Brillat-Savarina (filozof, autor książki „Fizjologia smaku”) nabiera nowego znaczenia. W końcu kulinaria wyróżniają narody i kraje i stanowią ich wizytówkę. To, jak należy je pielęgnować i promować, omawiano na konferencji „Produkty tradycyjne i regionalne w kontekście ochrony dziedzictwa kulinarnego”.
Inicjatywą mającą na celu identyfikację i ochronę unikatowych produktów jest Lista Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa. – Znajduje się na niej ponad 800 pozycji. W każdym regionie Polski znajdujemy kulinarną perełkę - dziedzictwo danego obszaru – zauważa Dariusz Goszczyński z Departamentu Rynków Rolnych ministerstwa. Na liście są m.in.: karpie zatorskie, obwarzanki krakowskie, sudecki miód gryczany czy mazowiecka pańska skórka. Niektóre z tych produktów zostały wpisane do Rejestru Chronionych Nazw Pochodzenia i Chronionych Oznaczeń Geograficznych lub do Rejestru Gwarantowanych Tradycyjnych Specjalności.
Do dziś Komisja Europejska zarejestrowała 12 polskich specjałów: bryndzę podhalańską, oscypka, cztery rodzaje miodów pitnych, miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich, olej rydzowy, rogala świętomarcińskiego, wielkopolski ser smażony, andruty kaliskie oraz pierekaczewnika.
Zarejestrowane nazwy są chronione przed praktykami mogącymi zmylić konsumenta co do pochodzenia produktu. Znajdujące się na opakowaniu oznaczenia certyfikatu gwarantują, że produkt powstał według tradycyjnej receptury, np. że jest to oscypek z mleka owczego, bez mleka krowiego.
Jednak unijne certyfikaty nie sprzedadzą specjału ani nie wypromują go – zwłaszcza gdy jest mniej znany niż oscypek. Podczas konferencji Alexandre Remuzon z Fromageries Triballats Raims we Francji opowiedział, jak reklamuje się słynne sery, np. roqueforta lub ser langres.