W Stanach Zjednoczonych ponad jedna trzecia zatrudniających (35 proc.) odrzuca na tej podstawie zgłaszane aplikacje.
– To metoda, która będzie stale zyskiwała na znaczeniu – mówi „Rz” psycholog biznesu dr Jim Taylor, wykładowca na uniwersytecie w San Francisco. Uważa, że portale społecznościowe będą w przyszłości jednym z narzędzi najczęściej wykorzystywanych przez pracodawców podczas rekrutacji. – Niektórzy sądzą, że to, co ktoś robi prywatnie, nie powinno być miernikiem przy ocenie jego osoby jako pracownika. To błędna teza. Bo to, jak ludzie zachowują się w życiu osobistym, odzwierciedla częściowo to, kim są – twierdzi Taylor.
[srodtytul]Uwaga na zdjęcia[/srodtytul]
Rosnąca popularność serwisów jest już odczuwalna. W Stanach Zjednoczonych, jak wynika z analizy CareerBuilder (w badaniu wzięło udział ponad 2660 respondentów odpowiedzialnych za procesy rekrutacyjne w firmach oraz specjalistów z działów HR) – blisko połowa pracodawców (45 proc.) sprawdza w nich swoich przyszłych pracowników. Najczęstszą przyczyną nierozpatrywania dalszej kandydatury są prowokacyjne i nieodpowiednie zdjęcia i zamieszczane informacje (53 proc. wskazań). Takie, które świadczą m.in. o piciu alkoholu, braniu narkotyków – 44 proc.; niestosownym wypowiadaniu się o byłym pracodawcy, współpracownikach czy klientach – 35 proc.; albo wskazują na słabe umiejętności komunikacyjne – 29 proc.
[wyimek]Coraz więcej osób sprytnie wykorzystuje Internet do promocji swojego wizerunku[/wyimek]