– Ostatnio robiłam przemianę dziewczynki z niepełnosprawnością ruchową – wspomina Monika Jurczyk. – Kiedy zobaczyłam, jak rozpromieniała, widząc się w nowych ubraniach, fryzurze i makijażu, przypomniało mi się, dlaczego wybrałam ten właśnie zawód. Zajmowałam się także klientką z nerwicą, która bała się ludzi i przebywanie w sklepie było dla niej cierpieniem. Postanowiła jednak wytrzymać i poradziła sobie świetnie. Gdy zobaczyła się po metamorfozie, od razu wydała się pewniejsza siebie, odważniejsza.
Również Marta Gałka miewa podczas pracy chwile wzruszeń.
– Byłam ostatnio na zakupach z klientką i jej mężem – opowiada. – Kiedy ona wychodziła z przymierzalni w kolejnych strojach, jej małżonkowi coraz bardziej błyszczały oczy. To bardzo budujące.
Według Marcina Cejrowskiego nieprawdą jest, że dobry wygląd nie ma w życiu znaczenia.
– Pamiętam, jak kilka lat temu wyjeżdżałem na festiwal do Cannes – wspomina. – Poza ubraniem dostałem wtedy od stylistki żelazko. Na początku myślałem, że to żart. Szybko jednak przekonałem się, że miała rację.
Wśród tłumu „zmiętych” reporterów wyglądał, jakby w Cannes spędził co najmniej tydzień i systematycznie zmieniał strój. Z żelazka skorzystała też jego ekipa.
– Tak, dzięki żelazku byliśmy traktowani lepiej! – nie ma wątpliwości Marcin Cejrowski. – W moim wypadku przełożyło się to na kilka dobrych materiałów, wstęp poza miejsca ustalone wcześniej z organizatorami festiwalu i imprezę w festiwalowym VIP roomie.
Polki, szukające odmiany i pomysłu na siebie, uciekają się do pomocy nie tylko stylistów. Dzięki sklepom internetowym coraz popularniejsze stają się również usługi projektantów mody. Choć w mediach lansowanych jest zaledwie kilka nazwisk, takich jak Maciej Zień, Ewa Minge czy Gosia Baczyńska, kobiety szukają niezwykłych kreacji u młodych projektantów, którzy nie żądają za swe dzieła fortun.
– Myślę, że każdy projektant chciałby, aby jego kreacje nosiły gwiazdy, natomiast ja nie na tym się skupiam – mówi Kasia Zapała, która od czterech lat dowodzi, że rzeszę klientek można mieć nawet bez atelier w centrum Warszawy. – Staram się, aby moje projekty były funkcjonalne, ponadczasowe, skromne, ale bardzo kobiece. Polki lubią mieć w szafie funkcjonalne rzeczy, sukienkę, która nadaje się do pracy, a zarazem na wieczór z przyjaciółmi. Projektuję więc przede wszystkim dla tradycyjnej, eleganckiej Polki.
Projektantka mieszka w małym miasteczku pod Kielcami, a rozgłos zyskała właśnie dzięki Internetowi.
– Ubieram kobiety zarówno z małych miasteczek, jak i z wielkich metropolii – opowiada Zapała. – Wysyłałam kreacje do różnych krajów europejskich, USA, Japonii, a nawet na malutką wyspę koło Madagaskaru.
Jej klientki to najczęściej kobiety młode, do 45 roku życia. Nierzadko po pierwszym zakupie wracają po kilka kolejnych sukienek. Mogą sobie na to pozwolić, ponieważ kreacje Kasi Zapały kosztują mniej niż 500 zł i w wielu wypadkach są tańsze niż ubrania z sieciowych sklepów. Więcej trzeba zapłacić za stroje szyte na miarę, ale takich zleceń również nie brakuje.
– Zdarza się to dość często – przekonuje Kasia Zapała. – Począwszy od studniówek, skończywszy na ślubach. Taki projekt musi być droższy, ponieważ pochłania znacznie więcej pracy. Projekt indywidualny jest dostosowany do figury klientki, dobrany jest najbardziej odpowiedni krój, który podkreśla zalety i tuszuje wady sylwetki, także najlepsze kolory i dodatki. Poza tym stworzona indywidualnie sukienka jest jedyna w swoim rodzaju, występuje tylko w jednym egzemplarzu, a to bardzo cenne.
W internetowych galeriach handlowych, takich jak np. Saltandpepper.pl, można znaleźć oferty wielu innych młodych artystów. Większość ich oryginalnych kreacji kosztuje mniej niż 1000 zł.
Osoby, które nie mają czasu na spotkania ze stylistą, nie muszą być zdane na siebie przy wyborze ubioru.
– Za 300 zł można przejść wirtualną stylizację – przekonuje Marta Gałka. – Klient przesyła zdjęcia swojej sylwetki, a my staramy się opisać najlepsze dla niego fasony, zasugerować fryzurę. Trochę trudniej jest z doborem kolorów, ponieważ na zdjęciach nie widać dobrze takich szczegółów, jak odcień karnacji.
Z takich usług chętnie korzystają mężczyźni, także ci mieszkający za granicą. Stali klienci mogą też liczyć na to, że stylista wyręczy ich w chodzeniu po sklepach.
– Gdy znam już dobrze sylwetkę i gust danej osoby, jestem w stanie sama wybrać dla niej odpowiednie rzeczy i dostarczyć je – mówi Monika Jurczyk.
To właśnie ona jako pierwsza w Polsce zaoferowała usługę tzw. personal shopping. Jednak w naszym kraju różni się ona od tego, co można zobaczyć za granicą.
– Polacy nie nabrali jeszcze zaufania do stylistów, dlatego zwykle chodzimy na zakupy razem – opowiada Jurczyk. – Tymczasem w Londynie personal shopper pracuje dla domu towarowego. Klientka mówi po prostu, czego potrzebuje, relaksuje się w fotelu, popijając szampana, a pracownik przynosi jej proponowane stroje z różnych sklepów. Ale na to jest u nas jeszcze za wcześnie.
Niektóre nasze centra handlowe próbują jednak nieśmiało wdrażać taką ideę i kilka razy w roku umożliwiają klientom skorzystanie z usług stylisty i doradcy zakupowego. Na przykład w krakowskiej Galerii Kazimierz każda osoba, która przez cały poprzedni rok zebrała paragony o łącznej wartości 1000 zł, mogła skorzystać z usług osobistej stylistki. Z kolei warszawskie i gdyńskie centra handlowe Klif organizują cyklicznie bezpłatne konsultacje z zakupowymi doradcami.
I choć do zachodniego podejścia wciąż naszym galeriom handlowym daleko, każda akcja z udziałem stylisty zwiększa modową świadomość Polaków i ich apetyt na niepowtarzalny styl.