Reklama

Mazurki, słodki spadek po Sarmatach

To dzięki kontaktom z Orientem nasza kuchnia wybiła się na niepodległość i dziś mamy w niej korzenne nuty

Publikacja: 03.04.2010 04:03

Bakława, orientalna sama słodycz. Wystarczy spróbować, by zrozumieć, dlaczego bakalie i korzenie tra

Bakława, orientalna sama słodycz. Wystarczy spróbować, by zrozumieć, dlaczego bakalie i korzenie trafiły na szlachecki stół

Foto: Free/Stockfood

Red

W tym roku, zamiast piec mazurki, postanowiłem kupić coś gotowego. Ale szybciej chyba bym je zrobił, bo to, co mi się udało znaleźć w sklepach i cukierniach, to raczej produkt mazurkopodobny. Jesteśmy rozmiłowani w tradycji, ale jak to się ma do dostępnego asortymentu, nie mam pojęcia.

Kupne mazurki zrobione są z grubaśnego ciasta. Tylko w wersji domowej kruche spody są robione na maśle i dodaje się do nich mielone migdały i przetarte ugotowane żółtka. Chyba nie o smak chodzi, bo po posmarowaniu tego marmoladą lub kajmakiem można nawrzucać baranków, bazi i zajączków z kolorowanego lukru. Ciasto jest tłem dla tej dekoracji.

Mazurek polskim ciastem jest i basta. Niewiele więcej wiadomo na ten temat poza tym, że to przejaw orientalnych wpływów w naszej kuchni. Niestety, badania nad historią kulinariów nigdy nie były konikiem humanistów. Nie pozostaje mi więc nic innego jak podjąć trop tam, skąd podobno mazurki się wywodzą.

 

 

Reklama
Reklama

Wchodząc na bazar egipski w Stambule, po raz pierwszy zrozumiałem czar Orientu.

Na straganach na tym bazarze na przemian stoiska z przyprawami tuż obok sprzedawcy chałwy, owoców kandyzowanych i wszelkiego rachatłukum, a zaraz kawior rosyjski i perski. Kupiecka śmietanka wszech czasów. Wchodząc do tego budynku, miałem wrażenie, że bramy Lewantu otwierają się niczym wrota Sezamu. To możliwe, że chrześcijański naród dał się zauroczyć pogańskiemu imperium. Wpływy tureckie w dawnej Polsce obejmowały modę, uzbrojenie, nie mówiąc o kuchni. Zakochaliśmy się w bogactwie korzeni i słodyczy.

Krążąc po alejkach i ulicach rozciągających się poniżej Wielkiego Bazaru, a dochodzących do Złotego Rogu mogłem sobie wyobrazić, jak czuli się nasi przodkowie. Ówczesna Północ z zazdrością musiała myśleć o bogactwach Wschodu. Nawoływania sprzedawców rozlewają się do dziś po targowisku niczym fale domina. Niezależnie od tego, czy sprzedają owoce, pasmanterię czy na miejscu wytwarzane grille, jest to spektakl mający nas uwieść. Gdy moim oczom ukazały się niepozorne puszki z napisem „kaymak”, to, wierzcie lub nie, wzruszyłem się do cna.

W poszukiwaniu ciast mazurkopodobnych zaglądałem do każdej kawiarni. Niczego podobnego do mazurka nie znalazłem ani w książkach o kuchni tureckiej ani w tamtejszych cukierniach. Gros tureckich ciast oparte jest na yufce zwanej na zachodzie ciastem filo, którego na pewno każdy próbował w baklavie. Jeśli już szukałbym przodków naszych mazurków, to prędzej doszukiwałbym się ich w tysiącach odmian lokum. Po pierwsze to, że współcześnie zakładamy kruchy spód mazurka, nic nie znaczy. Wedle wszelkich autorytetów może być on zrobiony z ciasta biszkoptowego, drożdżowego i opłatka. Właśnie ten ostatni wygląda obiecująco turecko. W wariancie orzechowym bliżej mu do nugatu niż do ciasta w naszym rozumieniu.

Oczarowani Orientem wprowadziliśmy do polskiego jadłospisu mocne nuty słodkie i korzenne. Jeśli mnie, człowiekowi z cywilizacji opartej na tanim cukrze, pociekła ślinka na widok tych wszystkich fig i innych owoców kandyzowanych faszerowanych orzechami, turkish delight z pistacjami, chałw wszelakich, rożków i kebabów z masy morelowej i miodu, to co mógł sobie pomyśleć taki Sarmata. Nic dziwnego, że polska szlachta wolała w tym okresie wywodzić swoje korzenie od irańskich ludów koczowniczo-pasterskich zamiast od poczciwych Słowian, których pozostawiali chłopskim masom.

 

Reklama
Reklama

 

Ośmielę się stwierdzić, że dzięki kontaktom z Orientem nasza kuchnia wybiła się na niepodległość. W mazurkach jak w soczewce skupia się to całe oszołomienie bogactwem orzechów, owoców kandyzowanych, a nawet maku, nie wspominając o kajmaku. Nawiasem mówiąc, turecki kajmak jest tylko lekko słodzony śmietanką, zapewne wygotowaną, bo o konsystencji budyniu. Tradycyjnie podawało się go do owoców gotowanych w cukrze i miodzie.

Przepych widać w każdym lepszym przepisie na mazurki. Używano do ich robienia bakalii, miodu, cukru, wtedy towaru wręcz luksusowego, nie mówiąc o czekoladzie, orzechach i marcepanie. Co więcej, na święta gospodynie potrafiły przygotować kilkanaście rodzajów tego ciasta.

A dziś, choć deklarujemy uwielbienie dla własnej tradycji, nasze mazurki to ciasta zupełnie nieprzystające do cukiernictwa polskiego w XXI wieku. Tu rząd dusz w narodzie dzierży siostra Anastazja, autorka „1o3 ciast”. W jej wykonaniu nawet poczciwy sernik powinien być kilkuwarstwowy, a najlepiej na końcu posypany wiórkami kokosowymi. Dla smaku wszystko na margarynie, bo przecież żaden człowiek dbający o linię nie zaryzykuje dodatkowych kalorii.

Już Rej mówił: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Historia naszej kuchni wciąż upstrzona jest białymi plamami. Ale, niestety, nikt w oparciu o jedzenie nie chce budować tożsamości narodowej. Jeszcze, nie daj Boże, wszyscy spotkaliby się przy wspólnym stole.

W tym roku, zamiast piec mazurki, postanowiłem kupić coś gotowego. Ale szybciej chyba bym je zrobił, bo to, co mi się udało znaleźć w sklepach i cukierniach, to raczej produkt mazurkopodobny. Jesteśmy rozmiłowani w tradycji, ale jak to się ma do dostępnego asortymentu, nie mam pojęcia.

Kupne mazurki zrobione są z grubaśnego ciasta. Tylko w wersji domowej kruche spody są robione na maśle i dodaje się do nich mielone migdały i przetarte ugotowane żółtka. Chyba nie o smak chodzi, bo po posmarowaniu tego marmoladą lub kajmakiem można nawrzucać baranków, bazi i zajączków z kolorowanego lukru. Ciasto jest tłem dla tej dekoracji.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Kultura
Jesienne Targi Książki w Warszawie odwołane. Organizator podał powód
Kultura
Bill Viola w Toruniu: wystawa, która porusza duszę
Kultura
Lech Majewski: Mamy fantastyczny czas dla plakatu. Nie boimy się AI
Reklama
Reklama