Reklama

Śladami Koziołka Matołka

Dzieci to mają pomysły. Jak naśladują je architekci, pokazuje m.in. Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie

Aktualizacja: 06.04.2010 11:54 Publikacja: 06.04.2010 01:33

Centrum Bajki w Pacanowie, proj. Bogdan Kulczyński

Centrum Bajki w Pacanowie, proj. Bogdan Kulczyński

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Do Pacanowa droga kręta. Korzystając z nawigacji satelitarnej, kilkakrotnie czułam się jak Koziołek Matołek, który pytał o drogę krowę albo kaczkę. Szczęśliwie udało nam się ominąć Amerykę i pokonać dziury w asfalcie pod Radomiem. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy Pacanów istnieje – nie ufaj pisarzom i satelitom – śpieszę poinformować: jest.

[srodtytul]Czarne baby[/srodtytul]

Część tutejszych domów, drewnianych chat malowanych na biało, pamięta czasy Kornela Makuszyńskiego. Już z daleka wzrok przyciągają „piaskowe baby” sporych rozmiarów, pokryte czarnym łupkiem, które flankują niski budynek z drewnianymi żaluzjami. To Europejskie Centrum Bajki otwarte w Pacanowie w marcu.

– Wygląda tu trochę jak UFO. Inspiracją była oczywiście babka z piasku i wiaderko – wyjaśnia Bogdan Kulczyński, architekt. To nawiązanie plus niewielki amfiteatr z kolorowymi krzesełkami z plastiku mówią wyraźnie, ale nie natarczywie, dla kogo powstał budynek. Tylko że baby są czarne! W projekcie dla dzieci!

– Chciałem, żeby ta architektura była dydaktyczna, przełamywała konwencje – mówi architekt i zaraz pyta: – Czy wie pani, że z katalogów z meblami dla dzieci na polski rynek usuwane są czarne meble? A można je kupić w Danii czy Francji. U nas jedyny kolor trwale przypisany dzieciom to różowy. Tymczasem to materiały wyciszone w kolorze, jak drewno czy beton, sprawiają, że widać zieleń i wodę wokół budynku, no i widać nas, a nie pstrokatą architekturę.

Reklama
Reklama

W przeciwieństwie do budynku ekspozycja konwencji nie łamie, ale bywa pomysłowa. Przechodzimy m.in. przez płynne lustro oraz włochate wnętrze pnia drzewa. Jednak sposób obrazowania bajkowych światów jest tradycyjny, a miejscami kiczowaty. Miłośnicy wiecznie młodej kreski Mariana Walentynowicza nie powinni raczej brać do rąk map, które dostaje się przed wejściem. Wygrał zachowawczy pomysł z rodzaju „przecież dzieciom się to podoba”.

[srodtytul]Dzieci projektują szkołę[/srodtytul]

Tymczasem dzieciom, szczególnie małym, podobają się różne dziwne rzeczy. Moje mogą patrzeć, jak słodziutkie bohaterki filmu „Hello Kitty” malują świat na tęczowo. Co by było, gdyby same zaprojektowały budynek?

Takie pytanie postawili sobie architekci z londyńskiego studia What Architecture. I dostali interesującą odpowiedź. Dzieci z jednej ze szkół podstawowych w południowo-zachodnim Londynie, Cowley St. Laurence School, brały udział w warsztatach, których efektem jest dziś mały budynek łączący szkołę ze znajdującym się obok Centrum Dziecięcym. – Elewacja została podzielona na pola, z których każde przydzielono jednemu z dzieci lub pracowników szkoły. Trzymaliśmy się zasady „every child matters”, czyli „ważne jest każde dziecko” – opowiada o eksperymencie Magda Szerla z What Architecture. – Każde dostało tablicę o wymiarach 40 x 40 cm, do której mogło przyczepiać klocki lego i tworzyć obrazek. Układały, co chciały: zwierzęta, bohaterów bajek, rośliny itp. Liczyliśmy na ich wyobraźnię. Następnie sfotografowaliśmy każdy projekt. I tak powstały grafiki na elewacji – wyjaśnia. Dzieci uczestniczyły też we wznoszeniu budynku, klocek po klocku, aż do momentu, w którym potrzebne były rusztowania.

[srodtytul]Skwerek na dachu[/srodtytul]

What Architecture ma też w portfolio inny niekonwencjonalny projekt – „Przedszkole na dachu” nagrodzone przez Królewski Instytut Architektów Brytyjskich. Pokazuje ono, że mały budżet (315 tys. funtów) nie musi oznaczać kompromisów estetycznych. Zielony budynek (dziewięć odcieni zieleni) powstał w biednej londyńskiej dzielnicy z najwyższym wskaźnikiem przestępstw. Miał dać matkom możliwość powrotu do pracy.

Reklama
Reklama

Działka była tak mała, że architekci zdecydowali się umieścić plac zabaw na dachu. Również kolorowe wnętrza można wykorzystać w optymalny sposób. Dzięki ruchomym przegrodom z transparentnego akrylu i zasłonom z plastiku i aksamitu można ją podzielić aż na 50 różnych sposobów – po jednym na dziecko.

– Budynek ma rozbudzać wyobraźnię. Można się nim bawić. – mówi Szerla. – Ale łaczy on zabawę i funkcjonalność. W każdej grze obowiązują reguły.

Do Pacanowa droga kręta. Korzystając z nawigacji satelitarnej, kilkakrotnie czułam się jak Koziołek Matołek, który pytał o drogę krowę albo kaczkę. Szczęśliwie udało nam się ominąć Amerykę i pokonać dziury w asfalcie pod Radomiem. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy Pacanów istnieje – nie ufaj pisarzom i satelitom – śpieszę poinformować: jest.

[srodtytul]Czarne baby[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Kultura
Jesienne Targi Książki w Warszawie odwołane. Organizator podał powód
Kultura
Bill Viola w Toruniu: wystawa, która porusza duszę
Kultura
Lech Majewski: Mamy fantastyczny czas dla plakatu. Nie boimy się AI
Reklama
Reklama