Chińczycy lubią się najeść i napić. Dobra kuchnia, a zwłaszcza wielodaniowe posiłki celebrowane z rodziną to dla nich atrakcja. Wizyta na Expo to szczególne święto i nie przeszkadza im, że na wejście do pawilonów muszą czekać i po cztery godziny. Degustują w międzyczasie narodowe dania.
[srodtytul]Co kraj to menu[/srodtytul]
Wiadomo, że na dobre piwo idzie się do Niemców, Czechów i Belgów, na chińskie Tsingtao do irlandzkiego pubu, gdzie można wypić je w naprawdę irlandzkiej atmosferze. Guinness kosztuje już ponad 10 dol. za szklankę. U Niemców i Belgów jest taniej, ale i tłok taki, że z piwem w ręku lepiej iść dalej na zwiedzanie. Belgowie zachęcają także do spróbowania swoich frytek i lodów, a nawet wołowiny w czerwonym winie. Norwegowie postanowili zaimponować łososiem i krewetkami, które stale dowożą samolotami. Meksykanie tak jak poprzednio w Nagoi mają wszystko: tortille, nachosy, tacos popijane margaritą albo samą tequilą. U Brazylijczyków króluje mięcho i feijoada completa – danie z czarnej fasoli gotowanej z kilkoma rodzajami mięsa podawanymi z plasterkami słodkiej pomarańczy. Bułgarzy postanowili wyraźnie skorzystać na greckim kryzysie i reklamują musakę, a potencjalnych klientów wyłapują na chodniku.
W pawilonach muzułmańskich króluje kuchnia halal, czyli nietolerująca wieprzowiny, a i ubój zwierząt na mięso musi się odbywać tradycyjnie. Na dobrą restaurację narodową z quichem i półsurową piersią kaczki pokusili się Francuzi. Ale jest tam tak drogo, że pracownicy pawilonu Francji stołują się w Restauracji Polskiej.
[srodtytul]Jak to się je[/srodtytul]