Ważne jest, by nie wychodzić w góry bez kompletu sprzętu lawinowego czyli tzw. świętej trójcy.
– Czym jest lawinowa święta trójca? To detektor lawinowy, łopatka lawinowa i sonda lawinowa – mówi Jan Krzysztof, naczelnik TOPR.
Detektor, który powinno się nosić przy sobie włączony, wysyła sygnały nawet wtedy, gdy osoba została przysypana śniegiem. Towarzysze wyprawy mogą zlokalizować ją za pomocą swoich detektorów. Sonda to specjalna tyczka, którą wbija się w śnieg w okolicy sygnału dochodzącego z detektora. Specjalna łopatka jest niezbędna, by odkopać zasypanego. Śnieg lawinowy w momencie zatrzymania się lawiny ulega tzw. zbetonowaniu i za pomocą samych ludzkich rąk czy nawet twardej snowboardowej deski trudno się przez niego przebić.
Noszenie tzw. świętej lawinowej trójcy przy sobie jest ważne, bo szanse na przeżycie osoby zasypanej lawiną gwałtownie maleją po kwadransie. TOPR posiada nowoczesny ratowniczy sprzęt, jednak nawet gdy ratownicy używają helikoptera, szanse, by zdążyli na miejsce wypadku w ciągu 15 minut, są niewielkie.
– Uczenie o tym, jak używać sprzętu lawinowego, to jednak ostatni i wcale nie najważniejszy etap szkolenia – mówi Jan Krzysztof. – Najważniejsze są pierwsze dwa etapy. Jak planować wyjście w góry i oceniać zagrożenie lawinowe przed wyprawą. Po czym rozpoznać zagrożenie lawinowe, gdy już się jest w górach, i jaką drogę ucieczki wybrać, by lawiny uniknąć.