Trzy bloki odcięte od miasta torami kolejowymi. By tam trafić, wystarczy pojechać od Marsa, na Chełmżyńskiej skręcić w lewo Chłopickiego, a potem w prawo w Dudziarską. Lewa strona Chłopickiego jest pokryta kocimi łbami, prawa asfaltem. Zbyt wąskim, by mógł się zmieścić samochód, jedno koło jedzie po równym, drugie telepie autem. Remont ktoś kiedyś zaczął, ale nie skończył. Taki charakter ma całe osiedle. Bloki równo stoją, ale nie mają doprowadzonej ciepłej wody i nie są ocieplone. Niby duża część mieszkańców rachunków nie płaci, ale prąd wszyscy mają. Niby są kamery monitoringu, ale nikt na bieżąco nie ogląda przekazywanego obrazu. Niby są chodniki, ale i tak wszyscy chodzą wydeptanymi ścieżkami.
No, i jeszcze ten stygmat: Dudziarska to getto. Trzy lata temu po telewizyjnym programie interwencyjnym, który pokazał mieszkańców w nie najlepszym świetle, część z nich straciła pracę. Tylko dlatego, że są z Dudziarskiej. Ostatnio jedna kobieta już miała podpisywać umowę, ale okazało się że mieszka za torami, i z roboty nici. – Odbierając moją córkę z przedszkola, usłyszałam od jednej z przedszkolanek: to pani mieszka na tej nieszczęsnej Dudziarskiej, a nie wygląda pani na margines – skarży się inna.
Jedna z młodych dziewczyn mieszkających na osiedlu mówi: – Tylko proszę mi nie robić zdjęcia. Bo jak się w szkole dowiedzą, że jestem z Dudziarskiej, to będę miała przechlapane. Tam myślą, że na Dudziarskiej to kible są na zewnątrz. Sprawdziłem. Są w mieszkaniach.
Jak się tu mieszka? – W Śródmieściu miałam gorszych sąsiadów. Największy problem, że tu się wszyscy znają – opowiada.
[srodtytul]Domy rotacyjne[/srodtytul]