Quincy Jones - nowa płyta Q: Soul Bossa Nostra

Legendarny artysta wyprodukował pierwszy od 15 lat nowy album. Zgromadził tłum gwiazd, ale zaproponował im mało dobrych piosenek

Publikacja: 02.01.2011 23:31

Quincy Jones; Q Soul Bossa Nostra; Universal Music 2010

Quincy Jones; Q Soul Bossa Nostra; Universal Music 2010

Foto: Rzeczpospolita

Trwającą już 60 lat karierę Quincy’ego Jonesa trudno z czymkolwiek porównać – jako aranżer, producent, kompozytor i instrumentalista współpracował z najwspanialszymi: od Counta Basiego po Michaela Jacksona. Nie dziwi więc, że na płycie, która ma być hołdem dla jego osiągnięć, znalazła się elita twórców czarnych brzmień.

Są pierwszoligowi raperzy: Snoop Dogg, Q-Tip i Talib Kweli, wyraziste piosenkarki – Amy Winehouse i Mary J. Blige, znakomici kompozytorzy i wokaliści – Wyclef Jean, John Legend. Wykonują dawne utwory Jonesa, które on znów produkuje. I w tym problem – Jones wszedł znów do tej samej rzeki, ale niczego nowego nie wymyślił.

Otwierająca „Ironside” (kilka lat temu spopularyzował ją

soundrack „Kill Billa”) z udziałem Taliba Kweli to magiel: wymieszały się motywy jazzowe, hiphopowe i filmowe, jakby jeden utwór mógł być wizytówką całej twórczości Jonesa. „Strawberry Letter 23” w wykonaniu Akona to fatalna interpretacja znakomitego klasyka, który w 1977 r. Jones wyprodukował dla Brothers Johnson. Akon darzy wielkim uczuciem procesor auto-tune, który robi z muzyką to, co walec z gorącym asfaltem.

[srodtytul]W „Soul Bossa Nostra” – inspirowanej instrumentalną [/srodtytul]

„Soul Bossa Novą” Jonesa z 1962 r. – zachowała się tylko szczypta oryginału. Szczęśliwie Ludacis i Naturally 7 zdołali oddać optymistyczny i dowcipny wyraz utworu. „Tomorrow” Johna Legenda nie niesie tego ładunku nadziei, jaki wyśpiewał na progu lat 90. młodziutki Tevin Campbell.

Dawna wersja miała w sobie coś z „We Are the World” i niewinności Jacksona, nowa ma tylko śliczną melodię. Broni się „Get the Funk out of My Face” z niezawodnym Snoop Doggiem. Dobrze też posłuchać „Betcha Wouldn’t Hurt Me” Q-Tipa i Mary J. Blige – głęboki bas i soulowy śpiew unowocześniły wersję Patti Austin, ale niewiele więcej.

„It’s My Party” z dawno niesłyszaną Amy Winehouse jest nieciekawa muzycznie, ale godna uwagi: ze słodkiej wersji Lesley Gore Winehouse zrobiła dramat – znów śpiewa jakby stała nad przepaścią.

Quincy Jones wyciął ze swojego dorobku skrawki i wyprodukował z nich dziwaczny patchwork, oderwany nie tylko od wspaniałej przeszłości, ale i współczesnego kontekstu muzycznego. Najlepiej będzie, jeśli udamy, że ta płyta nie powstała.

[i]Quincy Jones; Q Soul Bossa Nostra; Universal Music 2010[/i]

Trwającą już 60 lat karierę Quincy’ego Jonesa trudno z czymkolwiek porównać – jako aranżer, producent, kompozytor i instrumentalista współpracował z najwspanialszymi: od Counta Basiego po Michaela Jacksona. Nie dziwi więc, że na płycie, która ma być hołdem dla jego osiągnięć, znalazła się elita twórców czarnych brzmień.

Są pierwszoligowi raperzy: Snoop Dogg, Q-Tip i Talib Kweli, wyraziste piosenkarki – Amy Winehouse i Mary J. Blige, znakomici kompozytorzy i wokaliści – Wyclef Jean, John Legend. Wykonują dawne utwory Jonesa, które on znów produkuje. I w tym problem – Jones wszedł znów do tej samej rzeki, ale niczego nowego nie wymyślił.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"