Z ekranu wylewa się na widzów woda, w dali kołysze się łajba. Festiwalowa publiczność w sali Grande Theatre Lumiere w Cannes przypomina kosmitów. Wszyscy w dużych czarnych okularach w czerwonych oprawkach. Czwarta część „Piratów z Karaibów" powstała bowiem w 3D i jest zachwycająca.
Trójwymiarowa technika fantastycznie sprawdza się w tym przygodowym filmie, w którym wszyscy chcą dotrzeć do tajemniczej Fontanny Młodości. Kapitan Jack Sparrow trafia na statek „Zemsta Królowej Anny" będący własnością jego wroga Czarnobrodego. Tym razem musi zmierzyć się nie tylko z nim, ale i z piękną Angeliką, jego córką. Atrakcja goni atrakcję, ogniste pojedynki toczą się niemal na kolanach widzów, a Johnny Depp i Penelope Cruz przechodzą samych siebie.
– Jacka Sparrowa zawdzięczam moim dzieciom – mówił w Cannes Depp. – Wymyśliłem go, oglądając z nimi komiksy i filmy animowane. Grając Sparrowa po raz czwarty, niewiele mogłem w nim zmienić, bo jest w pełni ukształtowanym charakterem. Ale chcieliśmy z Robem Marshallem czymś widzów zaskoczyć. Pokazać bohatera w sytuacjach, w jakich go nie oglądali.
– W czasie zdjęć do musicalu „Dziewięć" jedliśmy z Robem Marshallem kolację – wspominała Cruz. – Przy deserze, jakby nigdy nic, spytał: Chcesz zagrać w nowych „Piratach?". Mało nie spadłam z krzesła. Nie mogłeś tego powiedzieć wcześniej? – krzyknęłam. Bardzo fajnie było się wcielić w kobietę pirata. A największe wyzwanie? Zachować przed kamerą odrobinę powagi.
Podczas canneńskiej premiery „Piratów z Karaibów. Na nieznanych wodach" nie można się było przebić przez bulwar Croisette. Gęsty tłum wiwatował na cześć Deppa, przepięknie wyglądającej Cruz, Geoffreya Rusha. Nocą odbyło się przyjęcie w hollywoodzkim stylu, a niebo stało się jasne od fajerwerków.